Gdyby wolą ustawodawcy było rozszerzenie tych uprawnień prezesa TK na inne sytuacje, nieobjęte treścią art. 38 ust. 2, byłoby to ujęte w obowiązującym prawie, zwłaszcza w odniesieniu do wielokrotnie nowelizowanych przepisów regulujących funkcjonowanie Trybunału. Chodzi o to, by uniknąć podejrzeń, że w danym przypadku skład orzekający został arbitralnie i celowo wyznaczony przez prezesa TK w taki sposób, aby przy określonych poglądach politycznych poszczególnych osób zapadło w nim ostatecznie orzeczenie określonej treści. Nie może zwłaszcza budzić wątpliwości, że wyznaczenie sędziów „liniowych" do danej sprawy musi się zawsze odbyć łącznie i w kolejności alfabetycznej. W innym wypadku wspomniany przepis nie miałby sensu.
Autorytet Trybunału upadł, zauważalnie więc zmniejszyła się liczba nowych spraw, a w niektórych kategoriach wpływają tam niemal wyłącznie wnioski polityków PiS oraz podmiotów z nimi związanych.
Nieprzypadkowy termin
Aby doprowadzić do wybrania „pasujących" sędziów i tym samym zwiększyć szanse na wydanie określonego wyroku, prezes TK musi niejednokrotnie bardzo wyraźnie naruszyć opisaną regułę. Nieprzypadkowo m.in. przywołane wcześniej sprawy, ważne dla PiS, łączył: udział w obu orzeczeniach „dublerów", wyznaczenie składu bez zachowania wymaganej kolejności alfabetycznej oraz nadreprezentacja sędziów wybranych przez obecny Sejm. Pewna korekta tych działań wynikła z aktywności rzecznika praw obywatelskich i jego kolejnych wniosków o wyłączenie „dublerów", jak również opozycji kwestionującej ważność wyroków zapadłych z ich udziałem, co ograniczyło nieco ich powoływanie.
Skoro pojawiła się kwestia legitymizacji istnienia obecnej neoKRS w postaci wniosku o stwierdzenie zgodności z konstytucją m.in. „politycznego" wyboru sędziów, dopuszczalności zaskarżalności jej uchwał do SN i NSA czy wstrzymania procedur nominacyjnych przez NSA, a więc zagadnień niewątpliwie kluczowych dla dalszych losów zmian w sferze wymiaru sprawiedliwości, prezes TK natychmiast wyznaczyła poza kolejnością termin dla nowej sprawy (K 12/18). Datę rozprawy nieprzypadkowo określiła na 3 stycznia 2019 r., a więc na okres długiego weekendu, gdy po Sylwestrze zainteresowanie nią będzie marginalne, a część osób zostanie na urlopach. Dodatkowo wyznaczyła skład z pominięciem „starych" sędziów i „dublerów", aby uniknąć kwestionowania ważności orzeczenia i potencjalnych wniosków rzecznika praw obywatelskich o wyłączenia od orzekania. Znaleźli się w składzie jedynie ci sędziowie TK, którzy zostali poprawnie wyłonieni głosami posłów PiS. Na stronie internetowej Trybunału nie ma dotąd informacji, kogo wyznaczono do rozpoznania poprzednich spraw „K" z 2018 r., co pozwoliłoby dodatkowo zbadać korelację składu owej sprawy z osobami desygnowanymi do już wcześniej zainicjowanych. Skoro jednak w sprawie K 12/18 poza przewodniczącą J. Przyłębską i sprawozdawcą G. Jędrejkiem występuje Z. Jędrzejewski, to nijak nie mogli się tam znaleźć również M. Warciński i A. Zielonacki. Po drodze według alfabetu mamy bowiem: P. Pszczółkowskiego, M. Pyziak -Szafnicką, S. Rymara i P. Tuleję oraz „dublerów": M. Muszyńskiego i J. Piskorskiego, a między M. Warcińskim, a A. Zielonackim na liście sędziów występuje S. Wronkowska-Jaśkiewicz i „dubler" J. Wyrembak. Prezes TK w ten sposób przekroczyła przysługujące jej uprawnienia. Przepis art. 38 ust. 1 ustawy o TK jest na tyle jasny, że to znaczące odstępstwo od ustawowej reguły uznać trzeba za bezprawne, co musi skłaniać do postawienia w ślad za tym pytania, czy nie doszło tu do popełnienia czynu zabronionego.
Po werdykcie zrobią to, co chcieli
Ze sposobu ukształtowania składu orzekającego sprawy K 12/18 nietrudno przewidzieć, jaki będzie końcowy werdykt Trybunału. Skoro partii rządzącej i sędziom z obecnej KRS chodzi o uzyskanie dla Rady trybunalskiego certyfikatu konstytucyjności, to go otrzymają. W interesie większości parlamentarnej leży też stwierdzenie niezaskarżalności jej uchwał (przynajmniej w sprawach osobowych) albowiem pociągnie ona za sobą niedopuszczalność odwołań złożonych w dotychczasowych konkursach. Upadnie też zabezpieczenie udzielone przez NSA, co pozwoli KRS i prezydentowi RP na sfinalizowanie procedur naboru do SN, NSA i sądów powszechnych. Na szczeblu krajowym odblokowane zatem zostaną wszystkie planowane zmiany personalne.
Osobną kwestią pozostanie, czy rzeczywiście zyskają one dostateczną trwałość, oczekiwaną przez obecną partię rządzącą. Konstytucja podobnej sytuacji nie reguluje, przyjmując jako zasadę, że orzeczenia Trybunału są ostateczne (art. 190 ust. 1). W „demokratycznym państwie prawnym"(art. 2) nie można jednak pozostawać ślepym na podobne wadliwości wydania wyroku TK. Zważyć należy, że w poszczególnych procedurach tego rodzaju okoliczność daje podstawę do wzruszenia orzeczenia (art. 540 §1 pkt 1 kodeksu postępowania karnego, art. 273 pkt 2 kodeksu postępowania administracyjnego, art. 403 §1 pkt 2 kodeksu postępowania cywilnego). Jest więc prawdopodobne, że legalność takiego werdyktu będzie w przyszłości podważana, a certyfikat wystawiony przez Trybunał uzna się za dotknięty zbyt dużą wadą prawną, aby po ewentualnej zmianie władzy rzeczywiście chciano go dalej honorować. Podobnie jak nominacje sędziowskie uzyskane na mocy uchwał obecnej neoKRS.