Joanna Parafianowicz: Sędziowie w stanie wojennym mieli wybór, choć niełatwy

Profesor Małgorzata Gersdorf w sprawie sędziego Józefa Iwulskiego powiedziała: „To jest najlepszy sędzia z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych w Sądzie Najwyższym. To, że był przydzielony przymusowo do sądów wojskowych w stanie wojennym, to tylko młodzi ludzie mogą nie wiedzieć, jakie były konsekwencje nieorzekania w stanie wojennym".

Aktualizacja: 29.07.2018 14:22 Publikacja: 29.07.2018 10:00

Joanna Parafianowicz: Sędziowie w stanie wojennym mieli wybór, choć niełatwy

Foto: Fotorzepa, Danuta Matłoch

Gdyby uznać, że profesor miała rację, należałoby przyjąć, że o wydarzeniach, które mają charakter historyczny, mogą się wypowiadać jedynie ich bohaterowie (co w wielu wypadkach nie jest już możliwe), zaś ocena współczesności należy do osób, za których świadomie doświadczanego już życia doszło do zdarzeń.

Czytaj także: Józef Iwulski - czy orzekał w stanie wojennym?

W chwili wprowadzenia stanu wojennego miałam rok i z oczywistych przyczyn nie interesowały mnie wydarzenia, które – dziś to wiem – nie tylko miały wymiar dziejowy, ale też jednym pozwalały na wykazanie się niezłomnością, innym – słabością charakteru. Historia zna więcej takich sytuacji.

W 1939 r. wydano w Trzeciej Rzeszy rozkaz uśmiercenia osób psychicznie chorych. Sędzia Lothar Kreyssig, dowiedziawszy się, kto koordynował akcję, złożył doniesienie o popełnieniu szeregu morderstw przez Philippa Bouhlera. Po zapoznaniu się zaś z dokumentem, z którego wynikało, iż pomysłodawcą eksterminacji chorych był Führer, sędzia oświadczył, że słowo Adolfa Hitlera nie jest dla niego żadnym prawem. Usłyszał, że nie może być sędzią w Niemczech, dlatego niedługo potem został przymusowo przeniesiony w stan spoczynku.

Sędziowie orzekający w czasie stanu wojennego, podobnie jak sędzia Kreyssig, mieli wybór – mogli sprawować dalej swój urząd lub odejść. Czyż od sędziów, zwłaszcza w skomplikowanych momentach dziejowych, nie mamy prawa oczekiwać niezłomności?

Tym, którzy dziś zasłaniają się niepamięcią lub zdejmują z własnych barków brzemię odpowiedzialności za orzeczenia wydawane w stanie wojennym, wskazując, że byli jedynie członkami kolegialnego składu, a nie odeszli z urzędu w obawie, że w ich miejsce przyjdą ludzie skłonni podporządkować się władzy i wydawać na opozycjonistów surowsze wyroki, wypada przypomnieć słowa Leszka Kołakowskiego: w całym świecie nie ma studni tak głębokiej, by człowiek na jej dnie nie ujrzał własnej twarzy. ?

Autorka jest adwokatem, prowadzi blog pokojadwokacki.pl

Gdyby uznać, że profesor miała rację, należałoby przyjąć, że o wydarzeniach, które mają charakter historyczny, mogą się wypowiadać jedynie ich bohaterowie (co w wielu wypadkach nie jest już możliwe), zaś ocena współczesności należy do osób, za których świadomie doświadczanego już życia doszło do zdarzeń.

Czytaj także: Józef Iwulski - czy orzekał w stanie wojennym?

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją