Prawo pracy jest coraz bardziej kazuistyczne. To obniża jego prestiż, ponieważ każda dziedzina wiedzy, w której nie udaje się stworzyć teorii i aksjologii, może poczuć się gorzej.
Jest to jednak trochę złudzenie „gorszości", w stosunku do prawa cywilnego. Prawo cywilne ma teorię, wielki dorobek i teoretycznie wszystko można w nim wyjaśnić poprzez odwołanie się do zasad ogólnych. Niestety coraz mniej z tej doniosłości prawa cywilnego wynika. Rzeczywistość bowiem, jeżeli tak można powiedzieć, ma strukturę bardziej podobną do prawa pracy niż do cywilnego. Przypadków pasujących idealnie to teoretycznych rozwiązań prawa cywilnego jest stosunkowo mało, więc wszelkie wyrafinowane rozwiązania wymagają interpretacji i wyjaśnienia. Dlatego też okazuje się, że im głębiej sięgamy z interpretacją przepisu kodeksu cywilnego, tym bardziej ów przepis staje się niepotrzebny. Okazuje się bowiem, że z tego przepisu można wyprowadzić wnioski w każdą dowolną stronę.
Prawo pracy jest kazuistyczne – i już. Nie udaje, że jest inne. Przepisy odgrywają rolę pomocniczą, wyroki kształtują rzeczywistość. Zaraz powiem, o co mi chodzi.
Spróbujmy zdefiniować interpretację najbardziej podstawowych sytuacji opartych na prawie pracy. Na przykład – jak daleko sięga wolność krytyki ze strony pracownika wobec pracodawcy.
W najlepszym razie bez znaczenia
Gdy o tym poczytać, można się załamać banalnością prawniczych przemyśleń. Są w najlepszym razie pozbawione znaczenia. Mówi się tu, że krytyka ma być prowadzona w interesie zakładu pracy, pozostawać w granicach prawa i takie tam. Dramatycznie brakuje ustaleń, które właściwie wartości są ważniejsze, które można poświęcić. Tylko dzięki pewnej jednoznaczności symbolicznych rozstrzygnięć, prawdziwych precedensów, można ukształtować sensownie zbiorowe przekonanie w jakiejkolwiek dziedzinie powszechnych znaczeń.