Dariusz Czajkowski: Sędzia ukradł cebulę

Trwa ogólnonarodowa debata nad postępkiem sędziego Mirosława Topyły, który na stacji benzynowej wrzucił do kieszeni cudze 50 zł.

Aktualizacja: 26.02.2018 19:13 Publikacja: 26.02.2018 16:03

Dariusz Czajkowski: Sędzia ukradł cebulę

Foto: Fotorzepa

Każdy Polak, którego choć trochę interesują sprawy publiczne, wydał już w tej sprawie wyrok na podstawie kilkusekundowego telewizyjnego newsa z zapisem z monitoringu. Zatroskany o zawodowy wizerunek środowiska, w poczuciu obywatelskiego obowiązku, składam więc publiczne zawiadomienie i samooskarżenie:

30 maja 2017 r. około godziny 10.30 ze sklepu spożywczego na granicy państwowej w Ogrodnikach usiłowałem wynieść – bez uiszczenia opłaty – dwie cebule o łącznej wartości 1 zł 16 gr. Sprzedawczyni dogoniła mnie przed sklepem, robiąc mi awanturę z powodu mojego karygodnego postępku.

Okolicznością obciążającą czynu było to, że połasiłem się na towar o tak niskiej wartości, a wszystko odbyło się – o zgrozo – na oczach innych przedstawicieli kasty: dwóch sędziów niższego szczebla i emerytowanego zastępcy dyrektora zakładu poprawczego. To nic, że prywatnie są to moi koledzy, z którymi razem robiłem zakupy przed zagraniczną wyprawą na ryby. Nie jest to dla mnie żadnym usprawiedliwieniem, a tak właściwie to powinno być poczytane na moją niekorzyść. Wszak zapłaciłem za kilka koszyków ze wspólnymi zakupami, a połasiłem się na taki drobiazg...

Było tak. Moja wrodzona pazerność zwyciężyła nad uczciwością i gubiąc czujność sprzedawczyni, uiściłem blisko dwieście złotych za zakupy, a skradziony towar, bez wcześniejszego zeskanowania, wrzuciłem przy kasie bezpośrednio do reklamówki... Kamery to widziały! Myślę, że moi koledzy musieli się ze mną solidaryzować w tym haniebnym postępku. Wprawdzie nie uzgadniałem z nimi kradzieży cebuli, ale znając deprawację tego środowiska, jestem przekonany, że głęboko mi kibicowali.

Proszę zatem o najwyższy wymiar kary i złożenie mnie z urzędu. Dla kolegów sędziów też o jakąś karę proszę – przecież tam byli.

Nie wiem, czy ten satyryczny ,,donos" (opisywane zdarzenie istotnie miało miejsce) zostanie przez czytelnika odebrany zgodnie z moją intencją.

Jako sędzia z przeszło dwudziestoletnim doświadczeniem zawodowym nie odważyłbym się nigdy wydać wyroku w sprawie kradzieży na stacji benzynowej na podstawie samego tylko zapisu monitoringu, bez wnikliwej analizy całości akt postępowania i okoliczności sprawy. Jaka była reakcja obwinionego bezpośrednio po zatrzymaniu go? Jak się zachowywał, co mówił, jak tę sytuację tłumaczył? To fakt, że film z monitoringu jest na pierwszy rzut oka porażający, ale każdy czyn przestępny składa się przecież z dwóch elementów: strony przedmiotowej (czyli jak się człowiek zachowuje) oraz podmiotowej (jego stosunku psychicznego do tego zachowania). Czy sam film potrafi zdekodować to drugie?

Nie sądźmy tak łatwo, abyśmy nie byli sądzeni. ?

Autor jest sędzią Sądu Apelacyjnego w Białymstoku

Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd Tuska w sprawie KRS goni króliczka i nie chce go złapać
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy tylko PO ucywilizuje lewicę? Aborcyjny happening Katarzyny Kotuli
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Trybunał i ochrona życia. Kluczowy punkt odniesienia
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ministra, premier i kakofonia w sprawach pracy