Sędzia zajmuje się sprawami, które mógłby załatwić pomocnik

Minęło 26 lat nowej Polski, a wciąż sędzia zajmuje się sprawami, które z powodzeniem mógłby za niego załatwić personel pomocniczy – dziwi się prawnik.

Aktualizacja: 30.01.2016 16:40 Publikacja: 30.01.2016 15:00

Sędzia zajmuje się sprawami, które mógłby załatwić pomocnik

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki MZub Marian Zubrzycki

Różnice systemowe i kulturowe między Kanadą a Polską, zwłaszcza po II wojnie światowej, spowodowały zupełnie inne podejście do wykorzystywania zasobów ludzkich. W Kanadzie wykształcenie wyższe było dostępne jedynie dla ludzi bogatych z uwagi na wysokie czesne na wyższych uczelniach lub dla wybitnych intelektualnie młodych ludzi, którzy mogli liczyć na stypendium. Pozycja społeczna, materialna i zawodowa osób z wyższym wykształceniem była zawsze znaczniejsza niż osób z wykształceniem zawodowym czy maturą. Dlatego w organizacji pracy sędzia, inżynier, lekarz czy adwokat zawsze mieli do pomocy personel, sekretarkę, asystenta, kreślarzy bądź pielęgniarkę. Czas pracy szefa był bowiem wielokrotnie droższy niż jego pomocników. W Polsce było inaczej, a wyższe wykształcenie nie gwarantowało wyższego wynagrodzenia. Nie było komputerów, adwokat dyktował pisma maszynistce, asystenci pomagali szukać wyroków i precedensów prawnych czy analizować przepisy i orzecznictwo.

Szkoda czasu i pieniędzy

Minęło prawie 26 lat od zmiany systemu w Polsce, a niewiele się zmieniło w działaniu publicznych urzędów. Doktor czy sędzia nadal zajmują się sprawami, które bez żadnego problemu może wykonywać personel pomocniczy. Ciągle nie ma ducha zmian w administracji, które są już prawie powszechne w organizacji pracy prywatnej – tu działalność merytoryczna na wysokim poziomie jest ceniona wielokrotnie wyżej niż prosta pomoc.

W mojej prowincji ciężar prowadzenia spraw w sądownictwie przerzuca się na strony lub ich pełnomocników. W początkowym stadium najprostszego sporu w Kanadzie nie jest angażowany sędzia. Trudno mi zrozumieć, dlaczego w Polsce sędzia decyduje o zwolnieniu od kosztów sądowych. Zakładając, że wymagany jest do zwolnienia wypełniony formularz o wysokości dochodów, czy nie szkoda czasu sędziego na sprawdzanie, czy występujący o zwolnienie obywatel jest rzeczywiście do tego uprawniony? „Sąd może odebrać od osoby ubiegającej się o zwolnienie od kosztów sądowych przyrzeczenie...". Dlaczego sąd? Czy nie zlecić tych spraw pracownikowi sekretariatu? Przy tym jest nagminne, z tego, co wiem, że prawdziwość tych oświadczeń bywa wątpliwa. Dlaczego sędzia ma sprawdzać wiarygodność oświadczeń? Brakuje w Polsce instrumentu składania oświadczeń w tych, ale i innych sprawach, które obostrzone byłyby odpowiedzialnością karną. Grzywna 1000 zł nie wszystkich może zmusić do szczerości. W Kanadzie i USA jest obowiązek złożenia oświadczenia pod przysięgą (affidavit), które ma zawierać wyłącznie prawdziwe informacje. W razie fałszywych oświadczeń jest sankcja jak za składanie fałszywych zeznań podatkowych. Wydaje się, że po wprowadzeniu sankcji karnych, jak np. w PIT, mniej osób zaryzykuje, a sędzia byłby odciążony od decydowania o tym incydentalnym dla meritum procesu wniosku.

Sędziowie wypełniają arkusze statystyczne i sprawozdawcze. Co to ma wspólnego z orzekaniem? Dlaczego nie można tego zlecić pracownikowi, który takie sprawozdania robiłby dla całego wydziału? Po pierwsze, wynagrodzenie takiego pracownika będzie wielokrotnie niższe niż sędziego. Po drugie, sędzia nie będzie musiał odrywać się od spraw merytorycznych, co moim zdaniem przyspieszy i poprawi jakość jego pracy.

W mojej praktyce adwokackiej w Kanadzie wszystkie sprawy niemerytoryczne załatwia sekretarka. Tak samo sędziowie praktycznie nie wykonują żadnych czynności administracyjnych.

Naprawdę, niewiele potrzeba

Przewidywany wzrost liczby adwokatów i radców prawnych powinien również zaowocować przerzuceniem na nich części niespornych czynności, które obecnie wymagają interwencji sądu czy sędziego. W Kanadzie jest formularz, który muszą pełnomocnicy podpisać, żeby sprawa była skierowana na wokandę. Zapewniają pod przysięgą swojego urzędu, że sprawa jest gotowa do merytorycznego rozpoznania. Dlaczego w Polsce ma o tym decydować sędzia? Nie rozumiem, z jakiej przyczyny w początkowym stadium, po wpłynięciu sprawy (pozwu), kieruje się ją do określonego sędziego, do którego będzie przywiązana. Takie skierowanie powinno nastąpić dopiero po załatwieniu wszystkich wstępnych kroków, o których może decydować sędzia specjalnie do tych spraw oddelegowany albo który akurat ma w danym dniu taki dyżur. Nie zrobi to różnicy w merytorycznym orzeczeniu, a znacznie odciąży sędziów.

W podsumowaniu: odciążenie sędziów od spraw incydentalnych i administracyjnych przyczyni się do oszczędności finansowych i poprawy warunków pracy sędziów, jak również skróci termin załatwiania spraw. A tak niewiele potrzeba, by przepisy w tym zakresie znowelizować.

Autor jest adwokatem, od 35 lat prowadzi kancelarię w Montrealu

Skontaktuj się z autorem at@gagnetob.com

Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd Tuska w sprawie KRS goni króliczka i nie chce go złapać
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy tylko PO ucywilizuje lewicę? Aborcyjny happening Katarzyny Kotuli
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Trybunał i ochrona życia. Kluczowy punkt odniesienia
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ministra, premier i kakofonia w sprawach pracy