Jacek Sasin ocenił, 28 czerwca - dzień, na który marszałek Sejmu Elżbieta Witek zarządziła wybory prezydenckie - to "racjonalna data, która pozostawia wystarczający czas na to, aby kandydaci mogli przygotować się do wyborów, a z drugiej strony daje gwarancję, że przed końcem kadencji pana prezydenta Andrzeja Dudy wybór na następną kadencję zostanie dokonany skutecznie".
"Mogli tę ustawę przyjąć szybciej"
Pytany o czas, jaki nowy kandydat PO będzie miał na zebranie 100 tys. podpisów wicepremier stwierdził, że Rafał Trzaskowski miałby dużo więcej czasu, "gdyby jego koledzy z Platformy Obywatelskiej nie blokowali tej ustawy (o szczególnych zasadach organizacji wyborów na prezydenta w 2020 r. z możliwością głosowania korespondencyjnego - red.) w Senacie". - Przecież mogli tę ustawę przyjąć dużo szybciej - ocenił.
W kontekście odrzuconej w Sejmie poprawki Senatu zakładającej, że na zebranie podpisów byłoby 10 dni, wicepremier został spytany, skąd "ta złośliwość, małostkowość wobec kandydata PO". - Złośliwością wobec pana Rafała Trzaskowskiego możemy nazwać to, co robili jego koledzy w Senacie, bo to oni ograniczali rzeczywiście czas jego kampanii wyborczej - odparł Sasin. Dodał, że kalendarz wyborczy jest determinowany końcem kadencji urzędującego prezydenta "i to nie z winy Prawa i Sprawiedliwości tylko tych, którzy nie dopuścili do wyborów w majowym terminie".
Dymisja? "Nie widzę powodu"
Minister aktywów państwowych był też pytany, czy poda się do dymisji. - Nie widzę powodu, dlaczego miałbym się podawać - odparł.
Gdy przypomniano mu, że zapowiadał, iż poda się do dymisji jeśli wybory nie odbędą się 10 maja, wicepremier powiedział: - Tak, gdyby się okazało, że nie doszło do wyborów z mojej winy, to byłoby oczywiste. Natomiast chyba wszyscy słyszeli triumfalne wypowiedzi liderów opozycji, w tym pana Borysa Budki, który chwalił się, że to, że nie doszło do wyborów 10 maja to jest ich wielka zasługa.