- Każda nowa prezydentura to są znaki zapytania, także szanse i nowe zadania. Nowy amerykański rząd, bez względu na to, czy wybory wygrałby Trump, czy Clinton, ma wiele rzeczy do zrobienia i jest na początku reformy, która idzie w dobra stronę. Tu specjalnych okoliczności, wbrew temu, co się sądzi w Europie - nie ma - mówi Konrad Szymański. - Tak czy inaczej, mamy przed sobą wspólne wyzwania.
Gość Jacka Nizinkiewicza uważa, że trzeba być ostrożnym w kwestii stosunków Rosja-USA, ale w ciągu ostatnich 20 lat każdy z amerykańskich prezydentów rozpoczynał rządy od nadziei na pragmatyczne dogadanie się z Rosją. Rosja jednak z jakichś powodów nie ma na to ochoty. Teraz również nie ma co liczyć na zbyt wiele - uważa Szymański.
- Nie mam jednak wątpliwości, że ludzie z administracji, która wkrótce rozpocznie rządy, a staną na czele amerykańskiej polityki zagranicznej, tacy np. jak Rex Tillerson czy James Mattis, , nie są naiwni i doskonale rozumieją, jakie są cele rosyjskiej polityki. Możemy być dużo bardziej spokojni, nie przesadzałbym z tonem, który dominuje w wielu częściach Europy. Tradycyjnie antyamerykańska lewica chciałaby budować tożsamość Europy na antyamerykanizmie, a to jest beznadziejny pomysł, nie leży w interesie Europy - mówił Szymański.
- Mam nadzieję, że również strona amerykańska dostrzeże, że wysyłanie sprzecznych, choćby tylko retorycznie dwuznacznych czy konfrontacyjnych sygnałów wobec Europy dostarcza tlenu antyamerykańskiej lewicy - uznał Szymański.
Wiceszef MSZ nie ma sprecyzowanego zdania, czy Trump będzie "grał" na rozbicie UE, ale uważa, że rozbicie Unii nie byłoby korzystne również dla Stanów Zjednoczonych - mówi Szymański. - Ale i unijne struktury wysyłają niejednoznaczne sygnały w stronę USA, część europejskiej klasy politycznej nie ukrywa konfrontacyjnego nastawienia, więc po obydwu stronach jest w tej chwili moment zawahania.