Rodacy zapomniani w stepach

Nie mogąc się doczekać powrotu do ojczyzny, wielu Polaków z Kazachstanu jedzie do Rosji.

Aktualizacja: 29.09.2015 19:34 Publikacja: 28.09.2015 21:00

Polacy z Kazachstanu witani w Lublinie chlebem i solą, Boże Narodzenie 2006 r.

Polacy z Kazachstanu witani w Lublinie chlebem i solą, Boże Narodzenie 2006 r.

Foto: Rzeczpospolita, Kuba Krzysiak

Kazachstan dla większości Polaków to kraj, w którym w wyniku stalinowskich wywózek znalazły się setki tysięcy ich rodaków. Ze względu na swoje pochodzenie Polacy byli przymusowo wywożeni na Syberię oraz do azjatyckiej części Związku Sowieckiego już od 1936 roku. Tylko w latach 1939–1941 Sowieci zesłali tam co najmniej 320 tys. obywateli polskich pochodzących ze wschodnich regionów II RP.

Bolszewicy zaznaczali na mapie powstającej Kazachskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej punkty, gdzie tworzono całe wioski zasiedlane przez przymusowo wywiezionych tam Polaków. Punkty, które nie miały nazw, jedynie numery, znajdowały się w kazachskich stepach, gdzie latem jest 40 stopni, a w zimie tyle samo, tylko na minusie. Tysiące ludzi zmarło w trakcie wywózek, a dla tych, którzy dotarli na miejsce zesłania, przeżycie tam graniczyło z cudem.

– Moją rodzinę przywieziono w 1936 roku do punktu z numerem 11, dokąd przyjechały cztery pociągi wypełnione Polakami spod Żytomierza. Nie było tam jedzenia, nie mówiąc już o lekarzach czy szkołach – mówi „Rz" Anatol Diaczyński ze Stalowej Woli, były działacz Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego w Kokczetawie (północny Kazachstan).

– Był koniec sierpnia i w stepach robiło się coraz zimniej. Moi dziadkowie musieli szybko kopać doły, mieszać kamień z piaskiem i postawić cokolwiek, by przeżyć zimę – dodaje. Po półtora roku pobytu w Kazachstanie jednego z dziadków pana Anatola rozstrzelano jako „wroga narodu sowieckiego i szpiega polskiego".

Nie ma wątpliwości, że władze bolszewickie, wysyłając Polaków do Kazachstanu, nie zakładały, że oni kiedykolwiek stamtąd powrócą. Podobnie jak nie zakładano, że do ojczyzny powrócą Tatarzy krymscy, których blisko 200 tys. wywieziono pod koniec II wojny światowej do Azji Środkowej.

– Gdy po śmierci Stalina zesłanym Polakom w Kazachstanie pozwolono się przemieszczać, wielu uciekło z powodu tamtejszych warunków klimatycznych do Kirgizji. Jest tu cieplejsza pogoda, więcej owoców i warzyw – mówi „Rz" Zenona Ślązak-Biegalijew, prezes Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego „Odrodzenie" w Biszkeku, kirgiskiej stolicy.

Co ważne, liczba przymusowo wysiedlonych Polaków nigdy nie została dokładnie określona, a ogólnodostępne dane są oparte na raportach NKWD oraz dokumentach Sowieckich Kolei Państwowych.

Kręta droga do ojczyzny

Od momentu wprowadzenia w życie ustawy o repatriacji w 2000 roku do Polski z azjatyckiej części dawnego ZSRR przyjechało zaledwie 5 tys. osób. W maju tego roku Departament Obywatelstwa i Repatriacji MSW podawał, że na powrót do ojczyzny oczekuje 2,5 tys. Polaków. Według oficjalnych danych kazachskiego urzędu statystycznego narodowość polską deklaruje około 34 tys. obywateli tego kraju.

– Szacuje się, że w Kazachstanie mieszka nawet 200 tys. osób polskiego pochodzenia. Jest to młode państwo i tamtejsze władze przeprowadzają masową kazachizację. Polacy czują się tam coraz bardziej obco i szukają drogi powrotu do ojczyzny – mówi „Rz" Medard Masłowski, były kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Astanie. – Droga ta nie jest łatwa i wiele osób, czekając na repatriację, zeszło już z tego świata – wskazuje.

Potwierdza to opublikowany pod koniec 2014 r. raport Najwyższej Izby Kontroli „o repatriacji i osiedlaniu się w Polsce cudzoziemców polskiego pochodzenia". Z dokumentu wynika, że liczba repatriantów, którzy przybyli do RP w ostatnich latach, systematycznie spadała, a okres oczekiwania na osiedlenie w Polsce w ramach repatriacji może trwać nawet dziesięć lat. Jeżeli w 2007 r. Polska przyjęła 243 repatriantów, to już w 2012 r. było ich jedynie 123.

Wynika to z tego, że coraz mniej gmin zgłasza chęć przyjęcia rodaków ze Wschodu. Samorządy skarżą się na brak środków finansowych oraz problemy z zapewnieniem repatriantom stałego źródła utrzymania. Osoba, która wnioskuje w polskiej placówce dyplomatycznej w Kazachstanie o wizę w celu repatriacji, musi mieć przy sobie uchwałę rady gminy zawierającą zobowiązanie zapewnienia warunków do osiedlenia się przez okres nie krótszy niż 12 miesięcy.

– Ci, którzy nie chcą przez wiele lat czekać na propozycję gminy, mogą na własną rękę przeprowadzić się do Polski. Ale jaki majątek posiada osoba, która ubiega się o powrót do kraju, mieszkając w kazachskiej wsi? – pyta retorycznie Ludmiła Naidenowa, której pradziadkowie zostali zesłani przez bolszewików z okolic Żytomierza. Jej rodzina nie ubiegała się o repatriację. Ludmiła ukończyła w Polsce studia i dziś pracuje dla organizacji pozarządowych, ucząc uchodźców języka polskiego. – Żeby przenieść się do Polski z całą rodziną, każdy członek rodziny musi wykazać dobrą znajomość języka polskiego w konsulacie w Astanie. Nie jest to łatwe, biorąc pod uwagę to, że dzisiejsi Polacy w Kazachstanie są wnukami, a nawet prawnukami tych Polaków, których niegdyś tam wysłano – tłumaczy.

Są również rodziny repatriantów, którzy mieli szczęście otrzymać mieszkanie w Polsce, ale zostali potraktowani przez biurokrację w absurdalny sposób. – Ostatnio dwie rodziny repatriantów dostały mieszkania od dewelopera w Warszawie. Urząd Skarbowy wezwał ich do zapłaty podatku od darowizny – około 90 tys. zł od rodziny. Dopiero po licznych interwencjach organizacji społecznych udało się ich obronić – mówi „Rz" dr Robert Wyszyński ze Wspólnoty Polskiej, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego. „Rz" dotarła do jednej z tych rodzin. Potwierdziła ona, że taka sytuacja zaszła, ale nie chciała rozmawiać na ten temat. W ustawie o repatriantach z 2000 r. nie ma mowy o tym, w jaki sposób mają być traktowani repatrianci, którzy otrzymali lokal mieszkalny w darowiźnie. – Jest to kpina z prawa, z którą walczymy od 20 lat – konkluduje Wyszyński.

Brak pieniędzy

Przyspieszyć i usprawnić proces repatriacji Polaków ze Wschodu miał obywatelski projekt ustawy, pod którym podpisało się 250 tys. obywateli. Zdaniem autorów projektu to rząd powinien ponosić odpowiedzialność za zapewnienie repatriantom mieszkań, a nie gminy.

Poza tym proponowano zwiększenie pomocy finansowej (np. świadczenie pieniężne w wysokości 1175 zł dla jednej osoby wypłacane przez trzy lata). Projekt ten został przygotowany przez Wspólnotę Polską oraz Związek Repatriantów RP. Promował go prezes Wspólnoty Maciej Płażyński, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Mimo że projekt został złożony w Sejmie jeszcze we wrześniu 2010 r., do dziś sprawa ta nie ruszyła z miejsca.

– Zabrakło woli politycznej. Odkąd złożyliśmy projekt w Sejmie, została powołana podkomisja, która spotkała się jedynie cztery razy w ciągu pięciu lat. Rząd nie jest zainteresowany tą sprawą – mówi „Rz" prezes Związku Repatriantów RP Aleksandra Ślusarek, która startuje w wyborach parlamentarnych z listy PiS.

Z rządowych wyliczeń wynika, że koszt obywatelskiego projektu ustawy, nie wliczając pomocy mieszkaniowej, wyniósłby nawet 123 tys. zł na osobę. „Projekt przewiduje więc objęcie opieką społeczną repatriantów – obywateli polskich – w stopniu i sposób niedostępny dla tych, którzy obywatelstwo polskie nabyli w drodze urodzenia, nadania i dotychczas obowiązujących przepisów o repatriacji" – czytamy w stanowisku polskiego rządu opublikowanym w 2012 r. – Ogromnym upokorzeniem dla Polaków z Kazachstanu jest otwartość tego rządu na uchodźców. Ci ludzie od 80 lat siedzą w stepach i wciąż błagają, by Polska ich stamtąd zabrała. Rząd nie ma na to pieniędzy – twierdzi.

Sowieci wysyłali do azjatyckiej części ZSRR nie tylko Polaków. Po II wojnie światowej, według danych Berlina, wywieziono tam nawet 3,5 mln niemieckich jeńców wojennych. Wielu z nich znalazło się w Kazachstanie. Według spisu ludności Kazachskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej w 1989 roku na terenie tego kraju mieszkało aż 958 tys. Niemców. W 2009 r. pozostawało ich niecałe 180 tysięcy.

– W odróżnieniu od Polaków Niemcy robią wszystko dokładnie, w sposób przemyślany i zorganizowany – mówi Diaczyński. – Chodziliśmy do szkoły razem z Niemcami i było ich nieporównywalnie więcej niż nas. Mimo to rząd niemiecki zabrał stamtąd wszystkich, którzy zgłosili chęć powrotu, nawet gdy były to rodziny mieszane. Polacy w Kazachstanie patrzyli, jak oni wracali do swojej ojczyzny – konkluduje.

Putin przygarnia Polaków

W 1999 r. w Kazachstanie mieszkało ok. 50 tys. Polaków (według danych statystycznych Astany). Natomiast już w 2009 r. spis ludności wspomina jedynie o 34 tys. osób polskiego pochodzenia. Uwzględniając dane polskiego MSW dotyczące 5 tys. repatriantów przyjętych w Polsce w ciągu ostatnich 15 lat, brakuje jeszcze co najmniej 10 tys. osób. Wiele wskazuje na to, że wyjechali oni do kraju będącego spadkobiercą ZSRR, którego władze wsadzały do wagonów towarowych ich dziadków.

– Co najmniej 20 tys. Polaków wyjechało w ostatnich latach do Rosji w ramach programu „Sootieczestwiennik" (Rodak). Dają im tam miejsce zamieszkania i pracę. W ciągu dwóch miesięcy otrzymują obywatelstwo – wskazuje Wyszyński.

Odkąd w 2012 r. Władimir Putin uruchomił program, do Rosji przyjechało około 300 tys. osób. Skorzystać z niego mogą nie tylko Rosjanie, którzy dawno temu wyjechali za granicę, ale również wszyscy ci, którzy urodzili się na terenie dawnego ZSRR, znają język rosyjski oraz utożsamiają się z narodem i kulturą rosyjską.

W zamian państwo rosyjskie oferuje dach nad głową, opiekę zdrowotną, pracę oraz darmową edukację. Przez pół roku wypłaca zasiłek socjalny i jednorazowo udziela pomocy finansowej w wysokości 60 tys. rubli na osobę (w 2012 r. wynosiło to równowartość około 2 tys. dolarów, dziś dwa razy mniej). Jeżeli taka osoba decyduje się na zamieszkanie w Kraju Zabajkalskim lub w rosyjskich regionach Dalekiego Wschodu, to może liczyć na podwójne wsparcie finansowe z budżetu państwa. Według statystyk Moskwy tylko w 2014 r. co piąty uczestnik rządowego programu pochodzi właśnie z Kazachstanu. Wyjeżdżają tam również Polacy z innych krajów Azji Środkowej.

– Wiele polskich rodzin wyjechało do Rosji, ponieważ widzą tam swoją przyszłość – mówi Ślązak-Biegalijew. – W Kirgizji mieszka około 200 Polaków. Wielu młodych ludzi poszukuje swoich korzeni, uczy się języka polskiego, pielęgnuje kulturę i tradycje. Tracą motywację na powrót do ojczyzny, gdy widzą, że światełko w tunelu coraz bardziej się oddala – dodaje.

Z wyżej wspomnianego raportu NIK wynika, że administracja rządowa nie potrafiła stworzyć skutecznego systemu rozwiązań prawnych, organizacyjnych i finansowych w zakresie repatriacji. Kontrolerzy stwierdzili, że określony w „Rządowym programie współpracy z Polonią i Polakami za granicą" cel strategiczny dotyczący ułatwienia powrotu do kraju osobom polskiego pochodzenia nie został zrealizowany.

– Bolesną prawdą jest to, że zniszczona powojenna Polska przyjęła wiele tysięcy swoich rodaków, natomiast wolna i niepodległa potraktowała ich w sposób skandaliczny – dodaje Ślusarek.

Kazachstan dla większości Polaków to kraj, w którym w wyniku stalinowskich wywózek znalazły się setki tysięcy ich rodaków. Ze względu na swoje pochodzenie Polacy byli przymusowo wywożeni na Syberię oraz do azjatyckiej części Związku Sowieckiego już od 1936 roku. Tylko w latach 1939–1941 Sowieci zesłali tam co najmniej 320 tys. obywateli polskich pochodzących ze wschodnich regionów II RP.

Bolszewicy zaznaczali na mapie powstającej Kazachskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej punkty, gdzie tworzono całe wioski zasiedlane przez przymusowo wywiezionych tam Polaków. Punkty, które nie miały nazw, jedynie numery, znajdowały się w kazachskich stepach, gdzie latem jest 40 stopni, a w zimie tyle samo, tylko na minusie. Tysiące ludzi zmarło w trakcie wywózek, a dla tych, którzy dotarli na miejsce zesłania, przeżycie tam graniczyło z cudem.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?