Bierzyński: Opozycja musi mówić językiem Tomasza Grodzkiego

W dwa dni po wyborze nowy marszałek Senatu wygłosił orędzie. Przemówienie to może być cezurą dla całej opozycji.

Aktualizacja: 15.11.2019 15:52 Publikacja: 15.11.2019 15:44

Bierzyński: Opozycja musi mówić językiem Tomasza Grodzkiego

Foto: Twitter/Platforma Obywatelska

Jeśli politycy Platformy Obywatelskiej wezmą sobie to serca to co powiedział Tomasz Grodzki, mogą w realny sposób przechylić szalę kolejnych wyborów na swoją stronę. Orędzie marszałka jest przełomowe nie tyle ze względu na jego przesłanie, ile ze względu na język w jakim zostało wygłoszone. Jeśli Język Tomasza Grodzkiego stanie się językiem opozycji to Jarosław Kaczyński ma poważne powody do zmartwień.

Po raz pierwszy opozycja mówi własnym głosem. W całej treści wystąpienia marszałka ani razu nie pojawia się Prawo i Sprawiedliwość, nie ma ani jednego odniesienia do partii władzy, brak jednoznacznej krytyki. To właśnie czyni wystąpienie Grodzkiego tak dla Kaczyńskiego niebezpiecznym. Długofalowa strategia prezesa PiS opierała się na klasycznej dychotomizacji. W tym modelu chodzi o prowokowanie przeciwnika do ciągłych bezpośrednich ataków. Im bardziej są to ataki frontalne, im bardziej emocjonalne i fundamentalne tym lepiej. Opozycja totalna była dla Kaczyńskiego najlepszym, bo bezradnym przeciwnikiem. Za sprawą Grodzkiego musi się z żalem, jak sam przyznaje, z opozycją totalną pożegnać.

Frontalne ataki na przeciwników jedynie budowały obóz władzy. Opozycja krytykująca partię a nie jej działania, staje się politycznie bezradna. W systemie demokratycznym nie da się odebrać legitymizacji władzy inaczej niż poprzez odebranie jej poparcia wyborców. Albo w wyniku wyborów, albo choćby zapowiadających ich sondaży. Frontalny atak utrwala zastany podział. Podział zarysowany przez partię narzucającą swoją polityczną mapę. W tym przypadku przez Prawo i Sprawiedliwość. Podział ten był prosty, wręcz prostacki: zwykli ludzie kontra zdemoralizowane elity. Owi zwykli ludzie dostali poczucie godności: jesteśmy tacy jak wy, nie macie się czego wstydzić, disco polo jest w porządku, najważniejsza jest tożsamość narodowa a wy jesteście lepszymi patriotami niż liberalno-lewicowe kosmopolityczne elity i tak dalej. Zwykli ludzie dostali pieniądze i „te pieniądze im się po prostu należały”. Żeby uniknąć poczucia niższości pieniądze dostali wszyscy. Nie jesteście gorsi niż oni. Po 500+ bogaci stoją w tych samych kolejkach. Ci, którzy nas krytykują tak naprawdę nienawidzą was i gardzą wami mając poczucie własnej wyższości. Wami - „zwykłymi ludzi”, w imieniu których sprawujemy władzę. Dlatego czas na wymianę elit. Czas rewanżu za poczucie krzywdy i upokorzenia. Kaczyński otworzył we współczesnych polskich warunkach klasyczny rewolucyjny schemat. My - dobrzy zwykli ludzie kontra oni - źli złodzieje żyjący naszym kosztem odpłacający się w zamian pogardą. Im bardziej Grzegorz Schetyna totalnie atakował PiS, im bardziej stanowczo zapowiadał rozliczenie władzy, im bardziej krzyczał o gwałceniu reguł demokracji tym lepiej wpasowywał się narzucony przez Kaczyńskiego schemat. Bo rewolucyjna dynamika zawsze i wszędzie, we współczesnej Polsce także, opiera się na zwiększaniu dychotomizacji, pogłębianiu podziałów, narastaniu wzajemnej nienawiści. Chodzi o to by w czarno – białym świecie przedstawić krytykę władzy jako atak na „zwykłych ludzi” - jej wyborców. W ten sposób tworzy się mechanizm mobilizacji, dzięki któremu władza jest nie tylko całkowicie odporna na ataki, ale więcej, służą one mobilizacji zwolenników i ich pogłębieniu identyfikacji z władzą. Podobny mechanizm wykorzystuje kościół Katolicki przedstawiając jakąkolwiek krytykę, z zarzutami o krycie pedofilów na czele, jako atak na wierzących i wiarę.

Przemówienie Grodzkiego może stać się punktem zwrotnym opozycji, bo skutecznie wychodzi poza ten schemat. Jest powiedziane kompletnie innym językiem. Po raz pierwszy od lat przedstawiciel głównej partii opozycyjnej próbuje opisać scenę polityczną własnym językiem, wychodząc poza cudzą mapę, narysować własne podziały nie utrwalając zastanych.

Po pierwsze mówił o sobie, opozycji i własnych wartościach. Nareszcie. „Wierzę, że stojąc w służbie prawdy, wyborcy powinni mieć pełne prawo do wiedzy na temat najważniejszych instytucji naszego kraju.” Są wartości, są prawa i obowiązki, jest w końcu prosty wniosek co z nich dla przeciętnego Polaka wynika: „Siłą naszego społeczeństwa jest różnorodność, za którą idzie kreatywność i energia”. „Polacy są równi niezależnie od ich charakteru, przekonań czy rasy. Wszyscy mają równe prawa, ale i obowiązki wobec ojczyzny. Nikomu nie wolno dzielić ludzi na lepszych i gorszych, gdyż przeczy to szacunkowi dla przyrodzonej godności człowieka.”

Jak widać można z pasją mówić o własnych wartościach. Jak widać można boleśnie krytykować narodowych autorytarystów nie tylko nie odnosząc się do ich ideologii wprost, ale nawet nie wspominając ich nazwy. W tak narysowanym sporze opozycja stoi za fundamentalnymi wartościami. Wartościami, które podziela zdecydowana większość Polaków. Jednocześnie będąc w ostrym sporze z partią władzy, która jak widać, owych wartości nie podziela. Po której jesteś stronie? Skuteczna polityczna perswazja nie polega na tym, żeby słuchaczowi wykrzyczeć na to pytanie odpowiedź wprost w twarz, lecz na tym, żeby po pierwsze chciał je zadać sobie sam. Po drugie, żeby odpowiedział zgodnie z intencjami mówcy. To na tym mechanizmie opiera się pozytywna perswazja polityczna. Przemówienie marszałka jest nową jakością w polskiej polityce, ponieważ całe zbudowane jest w ten właśnie sposób.

Jak porównać partię Kaczyńskiego do komunistów wprowadzając działaczy PiS w osłupienie a prawicowych publicystów w bezradność? Odpowiedź zna Grodzki – nie wprost. Zaufajmy inteligencji słuchaczy. Trochę finezji i dzieje się magia: „(..) Polek i Polaków, których nigdy nie da się stłumić próbami wtłoczenia nas wszystkich w ramy jednej, sztywnej, czasem dziwacznej ideologii. Przekonali się o tym komuniści i przekonują się wszyscy, którzy podejmują takie próby, skazane na niepowodzenie w krótszym lub dłuższym czasie.”

Grodzki podważa fundamentalne mity założycielskie prawicy. Najważniejszy to mit o tym, że tylko ona stanowi wyłączną reprezentację narodu. Jednocześnie odwołując się do narodowej retoryki, która jest przez PiS używana do uzasadnienia tego mitu. „Naród w swej zbiorowej mądrości zdecydował, że w Sejmie przewagę będzie miał obóz rządzący, a w Senacie opozycja, czy raczej demokratycznie wybrana większość.”

W ten sposób dekonstruuje kolejny mit. Mit o rewolucji opartej na głębokim, manichejskim podziale na dobro i zło, politykę sprowadzając do normalnej procedury kontroli i równowagi. Konsekwentnie marszałek zapowiedział, że Senat kontrolowany przez opozycję nie będzie izbą kontestacji władzy, ale miejscem, gdzie będą „królowały szacunek, przyzwoitość, praworządność, honor, prawda i normalna praca merytoryczna, zaś nie będą miały wstępu obłuda, cynizm, oszustwo, kłamstwo, naginanie konstytucji czy regulaminu Senatu”. Uprawianie politycznego sporu prowadzone będzie w sposób przyzwoity, normalny, bez wzajemnej niechęci czy nienawiści, mając na cel tylko i wyłącznie służbę narodowi. W naturalny sposób słuchacz zadał sobie oczywiste pytanie: jeśli na tym ma polegać wielka zmiana w Senacie to jaki był on do tej pory? Jeśli to brzmi normalnie to może dotychczas przyzwyczailiśmy się do nienormalności? W odpowiedzi na te pytania leży przyszły sukces wyborczy opozycji, lecz żeby tego rodzaju refleksje sprowokować, takie pytania najpierw trzeba zadać. Do tej pory żaden z polityków PO nie miał takiej zdolności.

Grodzki w miejsce nienawiści i podziałów proponuje nie mit narodowej zgody, lecz powrót do fundamentalnych zasad demokracji: brak wykluczenia, wzajemny szacunek, wsparcie dla najsłabszych, wolność dla energicznych i odważnych. „Chorym trzeba stworzyć sprawną i dostępną ochronę zdrowia, ubogim ochronę przed niedostatkiem, dzieciom dobrą edukację a obdarzonym zdolnościami artystycznymi możliwość tworzenia i ukazania światu ich niezwykłych dzieł”. Jakże bolesna to krytyka dla partii, której strategią polityczną jest maskowanie własnej nieudolności rządzenia przez eskalację ideologicznych sporów. Umiejętność inteligentnej opozycji polega na tym, by wskazywać dysfunkcjonalność władzy nie krytykując jej wprost. Krytyka wprost przeradza się natychmiast w spór ideologiczny: stara elita broni przywilejów, totalsi zawsze nas krytykują, nie chodzi o troskę o człowieka, lecz o to by było tak jak było, gdzie byliście, gdy przez osiem lat…. itp.

Grodzki wskazał jeszcze jeden słaby punkt Zjednoczonej Prawicy. Kaczyński wierzy w omnipotentne, „silne” państwo. Silne nie powagą i sprawnością swoich instytucji, lecz wszechwładzą swoich urzędników. To państwo zcentralizowane wokół głównego ośrodka dyspozycji władzy politycznej. Hierarchiczne i zdyscyplinowane, zorganizowane na wzór militarny. Grodzki wskazuje w orędziu przeciwstawną wizję. Wizję państwa służebnego ludziom, państwa które ma wspierać swoich obywateli w spełnianiu ich marzeń, państwa którego miarą sukcesu nie będzie nacjonalistyczna ideologia, huczne defilady, propaganda sukcesu, buta i arogancja jego przedstawicieli czy wymuszona jedność ludu, lecz bogactwo różnorodności, radość tworzenia, solidarność w szacunku i obowiązek dbania o wszystkich obywateli niezależnie od tego czy są ubodzy i „zepchnięci w otchłań beznadziei i upadku” czy rozpiera ich siła i energia, niezależnie od ich wyglądu, rasy, koloru skóry, poglądów.

To najważniejsze przesłanie Grodzkiego. Jako pierwszy polityk Koalicji umiejętnie zakwestionował całą narrację polityczną przeciwników a przede wszystkim zdyskredytował dychotomizację jako fundamentalną metodę uprawiania polityki. Grodzi narysował własną mapę politycznego podziału. Jasno wyartykułował własne wartości i wskazał jakie konsekwencje polityczne będzie miało realizacja tych wartości w praktyce. Mówił jedynie o sobie, choćby przez wzmiankę unikając nobilitacji swoich oponentów. I najważniejsze: rysując własne linie politycznego sporu, określając własne wartości i pozycje to ludziom zostawił decyzję, gdzie wyznaczą miejsce dla własnych przeciwników. Nic nie działa tak dobrze jak autosugestia. Żadne gotowe argumenty nie zastąpią własnych wniosków. Dlatego przemówienie marszałka jest dla PiS tak niebezpieczne.

Jeśli chcesz utrwalić własną przewagę rozdrażnij przeciwnika. Donald Tusk mówił o waleniu kijem w klatkę. Opozycja właśnie zaczęła wychodzić z roli, w którą wepchnął ją Jarosław Kaczyński i przez ostanie cztery lata bezwzględnie eksploatował. Najwyższy czas wyjść z klatki. Grodzki zrobił pierwszy krok. Jeśli kandydat lub kandydatka opozycji w wyborach na prezydenta przejmie język marszałka Senatu, jeśli przewodniczący partii przestanie być pożytecznym idiotą dla swych przeciwników i porzuci język totalnej konfrontacji, to opozycja ma realne szanse zwyciężyć w wyborach prezydenckich i zakończyć okres autorytarnego dryfu polskiej demokracji. W zalewie agresji i nienawiści ten kto da szansę Polkom i Polakom na jedność, na zgodę, na normalność - wygra. Trzeba tylko zmienić język. Z języka konfrontacji Grzegorza Schetyny na język wartości Tomasza Grodzkiego. Widzicie państwo różnicę?

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: My, stare solidaruchy