Kamerę odkryła w poniedziałek jedna z pracownic urzędu, która zauważyła czerwoną lampkę świecącą pod zlewem. Znajdowała się tam bezprzewodowa kamera.

Urzędnicy zawiadomili policję, która zabezpieczyła znaleziony sprzęt i szuka osoby, która mogła go tam umieścić. Najprawdopodobniej był to jeden z pracowników, ponieważ z toalety nie korzystają przychodzący do urzędu petenci.

- Kamera najprawdopodobniej rejestrowała zarówno obraz, jak i dźwięk. Analizujemy zapis, chcemy ocenić, jak długo mogło to wszystko trwać. Jeśli będzie trzeba, poprosimy o opinie biegłych - powiedział w rozmowie z Onetem nadkom. Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji.

Jak podaje portal, policjanci zabezpieczyli też inne urządzenia w magistracie i sprawdzają teraz, czy dane z kamery nie były zgrywane na któryś ze służbowych komputerów.

Funkcjonariusze wytypowali osoby, które mogą mieć związek ze sprawą. - Ten krąg z godziny na godzinę się zawęża. Prowadzimy czynności, żeby jak najszybciej zatrzymać odpowiedzialną za to osobę. Jest to zdarzenie niesłychane bulwersujące i godne napiętnowania - podkreślił nadkom. Maludy.