Kanclerz zaczęła w czwartek dzień od śniadania w Starym Obserwatorium, oficjalnej waszyngtońskiej rezydencji wiceprezydenta USA. Po raz pierwszy tę funkcję pełni kobieta: Kamala Harris. Dla niej Niemka była z kolei pierwszym zagranicznym gościem, którego oficjalnie przyjmowała. Obie chciały w ten sposób podkreślić spektakularny sukces równouprawnienia, jaki oznaczają ich kariery. Biden właśnie mianował na nową ambasador USA w Berlinie rektor University of Pennsylvania Amy Gutmann. To znów pierwsza w historii kobieta, która będzie pełniła tę funkcję.
Powrót Trumpa
Najważniejszym punktem wizyty były rozmowy w cztery oczy Bidena i Merkel w Gabinecie Owalnym. Po spotkaniu w szerszym gronie i konferencji prasowej zaplanowano kolację w Białym Domu, tym razem z udziałem małżonków obu przywódców, Jill Biden i prof. Joachima Sauera. W czasie pobytu za Atlantykiem kanclerz odebrała też honorowy doktorat John Hopkins University. To już 18. takie wyróżnienie: wcześniej przyznały je Niemce m.in. uniwersytety Stanforda i Harvarda.
Od przejęcia władzy 20 stycznia nowy prezydent USA gościł jedynie premierów Japonii i Korei Południowej. Merkel jest więc pierwszym przywódcą z Europy, który do przyjeżdża do Bidena. Już wcześniej prezydent przyznał, że dla niego „Europa to Niemcy". Wizyta Merkel ma jeszcze mocniej podkreślić, że USA nie mają na starym kontynencie ważniejszego sojusznika. Dlatego po spotkaniu przyjęto „deklarację waszyngtońską", w której prezydent i kanclerz zapowiedzieli wspólną obronę demokracji, praw człowieka i praworządności. Ogłosili też plan bliższej współpracy w rozwoju nowych technologii.
Przed odlotem do USA kanclerz z radością powitała „powrót multilateralizmu w Ameryce, czego nam bardzo brakowało". Jednak o odbudowę stabilnych relacji, jakie przed dojściem do władzy Donalda Trumpa łączyły oba kraje, będzie bardzo trudno. Merkel, która za dwa miesiące odchodzi z polityki, chce uzyskać dla swojego najbardziej prawdopodobnego następcy, lidera CDU Armina Lascheta, odpowiedź na fundamentalne pytanie: na ile Niemcy mogą jeszcze liczyć na amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa?
W przyszłym roku Bidena czekają wybory uzupełniające, w wyniku których demokraci mogą stracić większość w Kongresie. Pole manewru prezydenta radykalnie by się wówczas zawęziło. A to mógłby być tylko wstęp do powrotu do Białego Domu Donalda Trumpa lub polityka partii republikańskiej jego pokroju. Wówczas stanęłoby przed Niemcami pytanie, czy nie powinny same zacząć budować potęgi wojskowej, która zapewni im bezpieczeństwo.