W Polsce telewizyjna sędzia też co prawda potrafiła zmusić do mówienia prawdy, tyle że z prawdziwą salą rozpraw program miał niewiele wspólnego. W rzeczywistości mimo złożenia przysięgi „będę mówił szczerą prawdę" świadkowie kłamali jak z nut, dawali fałszywe alibi, zmieniali okoliczności. A powiedzenie „kłamstwo ma krótkie nogi" nie pasowało do realiów, bo od 2010 do 2015 r. liczba wyroków za składanie fałszywych zeznań spadała.

Ponad rok temu, 15 kwietnia 2016 r., pisaliśmy: świadek, który zeznając przed sądem, zatai prawdę albo skłamie ze strachu, może trafić do więzienia nawet na osiem lat. Ministerstwo Sprawiedliwości bowiem zaostrzyło przepisy, by zniechęcić do mataczenia. To dobry krok – mówili wówczas nasi rozmówcy, w tym sędziowie.

Teraz Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło sprawdzić, czy kwietniowa zmiana przepisów zadziałała. I policzyło, że liczba skazanych w sprawach o przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości powoli, ale rośnie.

Czy to efekt surowych kar? Tu zdania są podzielone. Prokuratorzy twierdzą, że sędziowie częściej składają zawiadomienie o popełnieniu tego przestępstwa, a sędziowie, że prokuratorzy mniej takich spraw umarzają.

Nieistotne, kto ma rację. Ważne jest, by świadkowie, którzy przed policjantem czy prokuratorem odważnie mówią prawdę, w sądzie nie zmieniali wersji. Bo w sprawie, zwłaszcza karnej, najważniejszy jest świadek. Nie mecenas, nie oskarżony, nie prokurator czy sędzia, ale człowiek, który opowie, co pamięta, co widział i co usłyszał. I jeśli mamy ufać sądom, to świadkowie muszą mówić prawdę. A za jej ukrywanie trzeba karać, i to srogo.