Dla Marka Kuchcińskiego wniosek opozycji o jego odwołanie jest doskonałą wiadomością. Oznaczał, że partia będzie musiała go bronić, więc może być pewien swojego stanowiska.

Ale już dla PiS to wcale nie jest taka wygodna sytuacja. Dlatego że doniesienia o tym, że marszałek korzystał z lotów państwowymi maszynami wraz z członkami swojej rodziny, były olbrzymim problemem wizerunkowm. Kancelaria Sejmu tłumaczyła, że przelot osób trzecich nie generował dodatkowych kosztów. Tę samą narrację przyjął zrazu PiS. W dodatku politycy tej partii zaczęli wypominać korzystanie z powietrznej taksówki przez Donalda Tuska czy Bogdana Borusewicza.

Na końcu Marek Kuchciński poinformował, że koszt przelotów swej rodziny przekaże na cele charytatywne. Ponoć decyzję tę wymusił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Nic dziwnego, wcześniejsze tłumaczenie raczej pogrążało PiS, niż pomagało zakończyć kryzys.

To PiS bowiem oskarżał Platformę o to, że nadużywa przywilejów władzy. Dobra zmiana miała polegać na trzech hasłach, które przedstawiła Beata Szydło w swym exposé w 2015 roku: praca, pokora i umiar. I właśnie dlatego historia lotów Kuchcińskiego była ciosem w wiarygodność PiS. Elektorat tej partii jest szczególnie wrażliwy właśnie na takie zachowania. Największym problemem wizerunkowym, jaki dotąd miał PiS, nie był wcale konflikt o sądy, spory z Brukselą, problem z realizację reformy szkolnictwa czy brakiem leków, lecz sprawa nagród, jakie przyznała rządowi i sobie Beata Szydło i jej późniejsze słowa, że te pieniądze się im po prostu należały. Wieloma działaniami PiS oburza się opozycja czy jej wyborcy, wiele spraw irytuje wyborców umiarkowanych. Ale wożenie rodziny rządowymi odrzutowcami to uderzenie w wiarygodność prawej strony przed jej własnym elektoratem. W dodatku część polityków PiS sprawę na początku potraktowała arogancko. Ryszard Terlecki mówiąc w TVN 24: „Nie leciałem z Kuchcińskim. Żałuję, bo mógłbym opowiadać, jak było sympatycznie”, tylko kryzys zaostrzył, bo do braku pokory doszła zwykła pogarda dla obywateli. Taki błąd w kampanii wyborczej może partię rządzącą kosztować znacznie więcej niż konsekwencje burdy w Białymstoku czy problemy z lekami w aptekach.

Dlatego też PiS, by rozładować kryzys, zdecydował się na nadzwyczajny krok w postaci „zwrotu” kosztów, a w istocie przelewu na cele charytatywne części kwot, jaką zaoszczędziła rodzina Kuchcińskiego na wspólnych lotach. I właśnie wyjątkowość podjętych środków – wbrew narracji PiS o nowym standardzie – jest świadectwem tego, jak głęboki to był kryzys. Zresztą co to za standard przekazać na cele charytatywne pieniądze po tym, jak przez wiele miesięcy zwodziło się w tej sprawie opinię publiczną i dziennikarzy?