Pod koniec grudnia były prezydent Lech Wałęsa udzielił wywiadu RIA  Novosti. Powiedział, że Polsce "bliżej do Moskwy niż do Nowego Jorku".

Pochwalił też obecnego prezydenta Rosji Władimira Putina. - Gdybym ja miał więcej rozmów z Putinem, to też dałoby się mu to wytłumaczyć. Dałoby się go przekonać, bo to mądry człowiek. Tylko mądry, ale trzeba mu dołożyć trochę argumentów - mówił.

Do słów byłego prezydenta odniósł się Antoni Macierewicz. – Rok 2019 rozpoczął się w dotychczas niespotykany sposób – debatą geopolityczną, czyli o tym, kto jest dla Polski najlepszym sojusznikiem i o tym, z kim Polska powinna blisko współpracować. Niektóre wypowiedzi nie są zbyt poważne. Jeżeli pan Lech Wałęsa mówi, że bliżej nam do Moskwy niż Nowego Jorku, to wydaje się, że nie do końca jest to poważne. Podobnie jak wypowiedź pana Tomasza Lisa, który ocenił, że nie pan Władimir Putin jest największym problemem dla świata, ale jest nim pan Donald Trump – ocenił na antenie Telewizji Trwam.

– Warto pamiętać, że w swoich wypowiedziach pan Lech Wałęsa formułował punkt widzenia, w który naprawdę wierzył. Być może po raz pierwszy w swojej historii powiedział prawdę o swoim poglądzie na sprawę Polski – dodał.

– Ci ludzie pierwszy raz świadomie mówią prawdę. Oni są świadomi, że zbliżają się ostateczne rozstrzygnięcia. Oni wiedzą, że ten rok przyniesie decyzję, która nie na dziesiątki, a być może na setki lat będzie przesądzała o kształcie i wielkości Polski, więc chcą zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić - stwierdził Macierewicz.