W 2017 roku ministrowie oraz sekretarze i podsekretarze stanu otrzymali łącznie 5 mln zł premii.

- Nie ma co ukrywać, że jest to forma podniesienia tych wynagrodzeń tym ludziom, zrekompensowania jednak, bo to nie jest zdrowe, że burmistrz jakiegoś miasta w Polsce zarabia więcej niż wiceminister. Mówię jako były burmistrz Malborka. To jest chore - ocenił Cymański.

Na pytanie, czy PiS dobrze zrobił, wycofując się w 2016 roku z pomysłu podwyżek m.in. dla prezydenta, premiera i ministrów, poseł stwierdził, że nie wie, czy to była najlepsza decyzja. - Ale my nie żyjemy na Księżycu. Jak mamy być rozjeżdżani, rozkawałkowani, bo u nas decyduje nie tylko wartość za techniczną stronę programu, ale za wrażenie artystyczne, polityczne wrażenie - stwierdził.

Pytany w Sejmie przez reportera Wirtualnej Polski, czy PiS się boi społecznego odbioru tematu podwyżek dla władzy, Cymański odpowiedział: "To pan powiedział, że się pan boi. Ja widzę pana, jak by pan był prezesem takiej partii, jaki z pana byłby chojrak, bez tego mikrofonu. Nikt nie jest głupi. Nie jesteśmy też frajerami, niech nas pan tak nie ustawia, po prostu trzeba być też cwanym".

- Cieszę się, że PiS jest bardziej trochę taki cwany, bo byliśmy takimi normalnie do rozjeżdżania. Nie jesteśmy takimi frajerami, że idziemy na rzeź. Nie. Na ten fotelik, w te buciki nas nikt nie ubierze - dodał Cymański.