Tłem sprawy, którą opisuje Deutsche Welle, jest incydent z listopada 2016, jaki miał miejsce na terenach łowieckich skarżącego w gminie Ossling w Saksonii, gdzie ma on stawy rybne. Siedzący w samochodzie pies mężczyzny niechcący odpalił strzelbę raniąc w ramię stojącego na zewnątrz myśliwego, który akurat rozmawiał z przechodzącą kobietą.
Władze powiatowe Pfaffenhofen, władne orzekania w tej sprawie ze względu na główne miejsce zamieszkania mężczyzny, odebrały mu zezwolenie na broń myśliwską i nie przedłużyły jego karty łowieckiej. Zgodnie z przepisami myśliwym nie wolno przewozić w samochodzie odbezpieczonej i naładowanej broni.
Sąd podzielił stanowisko władz powiatowych, stwierdzając, że skarżący „nie jest osobą na tyle odpowiedzialna, aby móc nabywać lub posiadać broń, ponieważ nie można wykluczyć, że także w przyszłości nie będzie on odpowiednio ostrożnie obchodził się z bronią i amunicją".
Transport naładowanej broni w samochodzie oznacza zawsze niebezpieczeństwo, a szczególnie odnosi się to do podchodów, które często prowadzą wyboistymi drogami, co – podobnie jak zabranie ze sobą psa myśliwskiego – zwiększa prawdopodobieństwo nieumyślnego oddania strzałów. „Myśliwy zaniedbał jednego z podstawowych obowiązków. I nawet dość niezwykłe czy nietypowe okoliczności nie pozwalają na relatywizowanie czy usprawiedliwianie tego faktu" – orzekł sąd.
Po zeznaniach na rozprawie w lutym br. skarżący bezskutecznie próbował zawrzeć ugodę z władzami powiatowymi. Teraz ma on prawo odwołania się do Bawarskiego Trybunału Administracyjnego.