Francja: Równość także dla emerytów

Po raz pierwszy od 1945 r. znikną branżowe przywileje po zakończeniu pracy. Ale reforma Macrona nie ograniczy kosztu systemu, który paraliżuje wzrost gospodarki.

Aktualizacja: 12.12.2019 06:09 Publikacja: 11.12.2019 19:38

W 1950 r. na jednego emeryta pracowały cztery osoby, dziś to 1,7 osoby. To wymusza zmianę systemu – 

W 1950 r. na jednego emeryta pracowały cztery osoby, dziś to 1,7 osoby. To wymusza zmianę systemu – przekonywał w środę premier Edouard Philippe

Foto: AFP

Prezydent czekał sześć dni od wybuchu manifestacji i strajków z przedstawieniem za pośrednictwem premiera Edouarda Philippe'a założeń najważniejszej reformy, jaka ma zostać przeprowadzona za jego pierwszej kadencji. Gdy okazało się, że propozycjom zasadniczo sprzeciwia się tylko skrajna prawica Zjednoczenia Narodowego i skrajna lewica Jeana-Luca Melenchona, a także reprezentujące tylko niewielką część pracowników związki zawodowe, zdecydował się na dość ambitny plan.

– To jest reforma, która powinna zostać wprowadzona 20 lat temu. Każdy, kto myśli rozsądnie, kto nie jest radykałem, nie może się z nią nie zgodzić – mówi „Rzeczpospolitej" Guy Sorman, znany francuski politolog.

Dziedzictwo FPK

Fundamentem zmian ma być likwidacja 42 branżowych reżimów emerytalnych.

– Większość z nich powstała w pierwszych dekadach po drugiej wojnie, gdy Francuska Partia Komunistyczna (FPK) miała poparcie nawet 1/3 wyborców i żaden rząd nie śmiał sprzeciwiać się jej żądaniom socjalnym. Ale i później kolejni prezydenci nie mieli odwagi cofnąć tych przywilejów. Zdobył się na to dopiero Macron – podkreśla Sorman.

Nowy system zakłada, że każdy Francuz przez swoje życie zawodowe będzie zbierał punkty odpowiadające ilości przepracowanych dni. Pozwolą mu one przejść na emeryturę, tak jak to było do tej pory, już w wieku 62 lat. Ale nie będzie to emerytura pełna. Ta zostanie wypłacona dopiero po osiągnięciu wieku zapewniającego równowagę finansową systemu emerytalnego. W tej chwili wynosi on 64 lata.

– W 1950 r. na jednego emeryta przypadało czterech Francuzów, teraz jest to 1,7 Francuza. To musi mieć wpływ na warunki wypłaty świadczeń – tłumaczył premier Philippe.

Dziś wysokość emerytur kobiet jest średnio prawie dwukrotnie niższa niż mężczyzn. To wynik przerywania kariery zawodowej z powodu macierzyństwa. Reforma ma temu choć po części zapobiec poprzez wprowadzenie 5-procentowej premii w wysokości wypłat za każde dziecko oraz dodatkowo 2-procentowego bonusu, gdy w rodzinie jest więcej niż troje dzieci.

Jednocześnie minimalna emerytura dla osób, które mają za sobą pełną karierę zawodową i zarabiały pensję minimalną (SMIC), wyniesie 1 tys. euro netto. W przyszłości będzie ona utrzymana na poziomie 85 proc. SMIC.

Choć reżimy branżowe zostają zlikwidowane, to jednak niektóre branże zachowają swoje przywileje. Osoby, które pracują w nocy lub z innego powodu wykonują szczególnie uciążliwe zajęcia, będą mogły przejść na emeryturę dwa lata wcześniej niż inni. Prawo do dotychczasowego czasu pracy zachowali strażacy, policjanci, strażnicy więzienni, wojskowi. Gwarancję, że nie stracą ani euro z dotychczas otrzymywanych świadczeń, otrzymali także nauczyciele.

Z myślą o reelekcji

Poważne wątpliwości wzbudza jednak bardzo powolne tempo wprowadzanych zmian. Reforma, która powinna zostać bez trudu przyjęta przez parlament na początku przyszłego roku (ugrupowanie prezydenta, La Republique en Marche, ma tu 293 deputowanych na 577), zakłada, że nowy system w ogóle nie obejmie osób urodzonych przed 1975 r. zaś osoby urodzone między tą datą a 2003 r. – tylko częściowo. Dopiero Francuzi, którzy w 2022 r. ukończą 18 lat i wejdą na rynek pracy, będą w pełni poddani nowemu reżimowi emerytalnemu.

Proponowane zmiany zakładają, że w 2025 r. system emerytalny osiągnie równowagę finansową. Ale to nie jest aż tak duże osiągnięcie: poprzednicy Macrona już spowodowali, że deficyt w bilansie wpłat i wypłat z budżetu emerytalnego jest bardzo ograniczony. Do jego pełnej likwidacji miałoby się przyczynić zwiększenie składek pobieranych od Francuzów, którzy zarabiają więcej niż 120 tys. euro rocznie.

Fundamentalnym zaniechaniem reformy Macrona pozostaje natomiast globalny koszt systemu emerytalnego. Nie będzie on bowiem w żadnym stopniu ograniczony, choć odpowiada 14 punktom procentowym PKB kraju (jeden z najwyższych wskaźników w Unii).

– Cięcie globalnych osłon socjalnych jest o wiele bardziej wybuchowym tematem dla Francuzów niż reforma mechanizmu dystrybucji świadczeń. Wydatki państwa we Francji odpowiadają 57 proc. PKB, to najwięcej ze wszystkich krajów OECD. To jedna z głównych przyczyn, dla których wzrost gospodarczy we Francji od wielu dekad pozostaje bardzo anemiczny, a różnica w poziomie życia w stosunku do Niemiec powiększa się – uważa Guy Sorman.

Macron swoją reformę wprowadza jednak z myślą o wyborach w 2022 r. i szansach na reelekcję. Bunt „żółtych kamizelek" w ostatnim roku bardzo podciął popularność prezydenta i jeśli reforma emerytalna miałaby znowu sprowokować długotrwały ruch protestu, francuski przywódca mógłby już się z tego nie podnieść. Dlatego zdecydował się na rozwodnienie proponowanych zmian.

Jego taktyka polega także na jasnym usadowieniu się w centrum sceny politycznej i zepchnięciu na margines swoich oponentów.

– Nie tylko Republikanie, ale także Partia Socjalistyczna nie wyraziła sprzeciwu wobec tej reformy, bo trudno ją w jakimś zasadniczym punkcie podważyć – mówi Guy Sorman.

W ten sposób Macron chce odtworzyć układ, w którym w wyborach prezydenckich za dwa lata jego oponentem lub oponentką znowu będzie osoba niemożliwa do zaakceptowania dla umiarkowanego elektoratu, najpewniej Marine Le Pen. Na razie ta taktyka zdaje się działać: w środę udział w strajku wzięło wyraźnie mniej osób niż tydzień temu, w szczególności gdy idzie o urzędników, nauczycieli i personel medyczny.

Prezydent czekał sześć dni od wybuchu manifestacji i strajków z przedstawieniem za pośrednictwem premiera Edouarda Philippe'a założeń najważniejszej reformy, jaka ma zostać przeprowadzona za jego pierwszej kadencji. Gdy okazało się, że propozycjom zasadniczo sprzeciwia się tylko skrajna prawica Zjednoczenia Narodowego i skrajna lewica Jeana-Luca Melenchona, a także reprezentujące tylko niewielką część pracowników związki zawodowe, zdecydował się na dość ambitny plan.

– To jest reforma, która powinna zostać wprowadzona 20 lat temu. Każdy, kto myśli rozsądnie, kto nie jest radykałem, nie może się z nią nie zgodzić – mówi „Rzeczpospolitej" Guy Sorman, znany francuski politolog.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Grzegorz Braun kandydatem Konfederacji w wyborach do PE
Polityka
Spięcie w Sejmie. Wicemarszałek do Bąkiewicza: Proszę opuścić salę
Polityka
„Karczemna kłótnia” w PiS po decyzji o listach. Okupacja drzwi do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces