Eurodeputowani Komisji Rynku Wewnętrznego oraz Przemysłu, Badań Naukowych i Energii odrzucili (stosunkiem głosów 82 do 29) kandydaturę Sylvie Goulard na komisarza ds. rynku wewnętrznego. Nie dlatego, że nie była kompetentna, bo nikt nie odmawia talentów i wiedzy obecnej wiceprezes Banku Francji, która przez wiele lat była jedną z wybijających się eurodeputowanych.

Ale dlatego, że jej postępowanie w przeszłości budzi wątpliwości natury prawnej i etycznej. Chodzi o zatrudnianie na fikcyjnym etacie w PE asystenta krajowego (zwróciła za to pieniądze, ale sprawa nie jest prawnie zamknięta i była przyczyną jej dymisji ze stanowiska ministra obrony). A także o pieniądze, które dostawała, nie wiadomo za co, od amerykańskiego think tanku Berggruen.

Decyzja PE oznacza, że Emmanuel Macron będzie musiał przedstawić nowe nazwisko. Od początku był ostrzegany, że Goulard jest wątpliwą kandydatką, ale zdecydował się na jej poparcie. W ostatnich dniach miał dzwonić do unijnych stolic, namawiając premierów wywodzących się z partii socjalistycznych i chadeckich, żeby wywarli presję na eurodeputowanych swoich ugrupowań. Ewidentnie rozmowy z Angelą Merkel nie przyniosły rezultatu, bo już na etapie głosowania koordynatorów grup politycznych Europejska Partia Ludowa odrzuciła Goulard. Wyniki ostatecznego tajnego głosowania wszystkich członków dwóch komisji parlamentarnych pokazują, że przeciw Goulard musiała się też wypowiedzieć część eurodeputowanych oficjalnie popierającej ją grupy socjalistycznej, a może nawet jej rodzimej grupy liberalnej.

Na pewno z forsowania Goulard nie byli zadowoleni europosłowie naszej części Europy, którzy zwracali uwagę na podwójne standardy. Za rzekome konflikty interesów odrzucono od razu kandydatów z Węgier i Rumunii, tymczasem Francuzkę dopuszczono do przesłuchania i do końca forsowano jej kandydaturę. Nawet francuskie media to krytykowały. Jean Quatremer, legendarny korespondent „Liberation" w Brukseli, napisał na Twitterze, gdy wydawało się, że Goulard jednak zostanie komisarzem: „To, co nie przeszłoby w wypadku przedstawiciela wschodu Europy (północ nawet nie wysłałaby kogoś takiego jak Goulard), uchodzi Francuzce".