Rosyjski ambasador do zadań specjalnych

Nowego wysłannika Rosji do Mińska porównują do carskich generałów-gubernatorów, którzy zarządzali podbitymi prowincjami.

Publikacja: 26.08.2018 18:26

Rosyjski ambasador do zadań specjalnych

Foto: Adobe Stock

Tak jak i oni Michaił Babicz również nie miał styczności z dyplomacją. Za to podobnie jak Władimir Putin do rosyjskiej polityki przyszedł z KGB.

Białoruskie i rosyjskie media nieprzypadkowo przypominają imperialną historię Rosji. Pod koniec XVIII wieku było czterdziestu generałów-gubernatorów, którzy bezpośrednio podlegali carowi. Wysyłano ich zarówno do regionów wewnątrz kraju, jak i na tereny podbite. Nie mieli nic wspólnego z dyplomacją. Ich zadaniem było trzymanie sytuacji pod kontrolą, tłumienie wszelkich aspiracji narodowościowych i raportowanie monarchom w Petersburgu.

Babicza w listopadzie 2002 roku prezydent Putin mianował na stanowisko premiera rządu przejściowego zrujnowanej po dwóch wojnach Czeczenii. Następnie przez dwie kadencji był deputowanym Dumy, gdzie zastępował szefa w komisji ds. obrony i służb specjalnych. Na polecenie Putina stał nawet na czele komisji państwowej, która zajmowała się likwidacją broni chemicznej w Rosji.

Przez ostatnie prawie siedem lat był przedstawicielem prezydenta w Nadwołżańskim Okręgu Federalnym, w skład którego wchodzą m.in. muzułmańskie regiony: Tatarstan, Baszkortostan i Czuwaszja. Wysłano go tam, by walczył z korupcją, z którą nie radziły sobie lokalne władze.

Kilka dni temu Putin niespodziewanie mianował go na stanowisko ambasadora na Białorusi, a jednocześnie został on przedstawicielem Kremla ds. współpracy gospodarczej z tym krajem. Oznacza to, że, podobnie jak carscy generałowie-gubernatorzy, nie będzie podlegał szefowi dyplomacji, lecz bezpośrednio prezydentowi. Do tego Babicz ma tytuł radcy państwowego 1 klasy, co równa się stopniowi generała-pułkownika w wojsku lub admirała w marynarce. Początkowo miał zostać ambasadorem w Kijowie, lecz ukraińskie władze kategorycznie odrzuciły jego kandydaturę. Władze w Mińsku problemu nie widzą i liczą, że jeden z najbardziej zaufanych ludzi rosyjskiego prezydenta będzie sprzyjał „zwiększeniu współpracy gospodarczej".

– Tu nie chodzi o stosunki dyplomatyczne, tylko o wywieranie wpływu na sytuację na Białorusi. Rosja stawia na twardą politykę wobec władz w Mińsku. Na Kremlu już nie traktują Białorusi jako niepodległego państwa, lecz jak część tzw. przestrzeni rosyjskiej – mówi „Rzeczpospolitej" Paweł Usow, znany białoruski politolog. – Babicz na pewno będzie naciskał na utworzenie rosyjskiej bazy wojskowej, na którą wcześniej Łukaszenko nie wyraził zgody – dodaje.

Rosyjskie media twierdzą, że jadąc do Mińska, nowy ambasador dostał od Kremla kolejne „zadanie specjalne". Rosyjski prorządowy portal Life.ru wprost pisze, że Babicz „będzie miał większe uprawnienia niż ambasador". „Rosja będzie miała tam twardego zarządcę z ogromnymi znajomościami w resortach mundurowych. Państwo (chodzi o Białoruś – red.) w ostatnich latach coraz mocniej zaczęło wyłamywać się z rosyjskiej strefy wpływów. Procesy, które odbywają się w Mińsku, bardzo niepokoją rosyjskie kierownictwo" – czytamy w artykule zatytułowanym „Generał-gubernator czy mediator? Babicz musi utrzymać Białoruś". Autor artykułu twierdzi, w 2014 roku Łukaszence zaproponowano, by dokonał wyboru, „po której stronie geopolitycznego sporu stawać". „Nie uznał Krymu (chodzi o aneksję półwyspu – red.) i nie potępił ludzi, którzy dokonali przewrotu państwowego na Ukrainie" – pisze rosyjski portal.

Tymczasem wpływowy rosyjski dziennik „Kommiersant" pisze: „Gospodarka Białorusi nie istnieje bez Rosji. Rosja jednak nie może wiecznie utrzymywać pasożyta".

Rosyjscy analitycy od dłuższego czasu wróżą, że Kreml od przyszłego roku może pozbawić Białoruś części przywilejów, dzięki którym Mińsk otrzymywał miliardy dolarów rocznie. Chodzi m.in. o zwiększenie ceny na surowce energetyczne (ropa i gaz). – Łukaszenko znalazł się w pułapce prowadzonej przez siebie polityki. Rosja jest coraz bardziej agresywna, a prawdziwa integracja z Europą zagrażałaby jego reżimowi – twierdzi Usow.

Tak jak i oni Michaił Babicz również nie miał styczności z dyplomacją. Za to podobnie jak Władimir Putin do rosyjskiej polityki przyszedł z KGB.

Białoruskie i rosyjskie media nieprzypadkowo przypominają imperialną historię Rosji. Pod koniec XVIII wieku było czterdziestu generałów-gubernatorów, którzy bezpośrednio podlegali carowi. Wysyłano ich zarówno do regionów wewnątrz kraju, jak i na tereny podbite. Nie mieli nic wspólnego z dyplomacją. Ich zadaniem było trzymanie sytuacji pod kontrolą, tłumienie wszelkich aspiracji narodowościowych i raportowanie monarchom w Petersburgu.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach