Według sondażu IBRIS przeprowadzonego na zlecenie „Rzeczpospolitej", obecna kampania wyborcza nie zdominowała jeszcze życia Polaków. Tylko 40 proc. respondentów dostrzega, że w ich miejscowości kampania na wójta, burmistrza czy prezydenta miasta się już toczy – a 44 proc. startu kampanii nie zauważyło.
W wynikach przekrojowych rysuje się wyraźna prawidłowość: im mniejsza miejscowość, tym słabsze oznaki kampanii. Od 28–25 proc. na wsiach i w małych miasteczkach, do 62 proc. badanych mieszkających w wielkich metropoliach dostrzega działania przedwyborcze. – Być może ludzie przyzwyczaili się już, że kampania wyborcza trwa non stop – komentuje specjalista ds. wizerunku Mirosław Oczkoś. – Przecież np. w Warszawie Rafał Trzaskowski i Patryk Jaki od dawna wymieniają ciosy. Nic się nie zmieniło po oficjalnym ogłoszeniu początku kampanii.
Czytaj także: Nowa akcja opozycji. Z Szydło i ojcem Rydzykiem
Ale koniec wakacji i zbliżający się termin głosowania na pewno tę sytuację zmienią. Partie i komitety wyborców zasypią nas ulotkami, w telewizjach zacznie się czas wyborczych reklam, a każde działanie polityczne będzie oceniane z punktu widzenia szans w wyborach. A jakie narzędzia agitacji za najskuteczniejsze uznają sami wyborcy?