Białoruskie media podają, że już w drugiej połowie roku do białoruskiej stolicy mogą przyjechać przedstawiciele wielu populistycznych ugrupowań, by uczestniczyć w Kongresie patriotycznych partii Europy. Chodzi m.in. o Wolnościową Partię Austrii (FPÖ, współrządzi w Wiedniu), Alternatywę dla Niemiec (AfD) i francuski Front Narodowy, na którego czele stoi Marine Le Pen. Wszystkie te ugrupowania łączą antyimigracyjne, eurosceptyczne i jednocześnie prorosyjskie poglądy, dotyczące m.in. kwestii aneksji Krymu.
Do Mińska zaprasza ich Liberalno-Demokratyczna Partia Białorusi (LDPB), która od lat odgrywa rolę sterowanej przez władze opozycji. – Sytuacja polityczna w Europie się zmienia i jeżeli wcześniej te ugrupowania nie miały dużego poparcia, to dzisiaj znajdują się już w parlamentach. Białoruś powinna rozmawiać ze wszystkimi – mówi „Rzeczpospolitej" wiceprzewodniczący LDPB i były podpułkownik milicji Aleh Hajdukiewicz. Twierdzi, że obecnie lista uczestników nie jest jeszcze zamknięta, a dokładna data takiego kongresu nie jest znana. – Chcielibyśmy gościć w Mińsku przedstawicieli Polski. Zaprosimy do rozmów ugrupowanie, które najbardziej dba o interesy Polaków – dodaje.
Zapewnia, że kongres w Mińsku nie będzie miał wydźwięku antyunijnego czy prorosyjskiego. – Białoruś nie jest zainteresowana rozpadem Unii Europejskiej. Powinniśmy rozmawiać o współpracy pomiędzy UE a Euroazjatycką Unią Gospodarczą (Rosja, Białoruś, Kazachstan, Armenia, Kirgizja – red.). Z sytuacji, jaką obecnie mamy w regionie, są dwa wyjścia: wojna albo pokojowe rozmowy. Sankcje do niczego nie doprowadziły i prędzej czy później zostaną zniesione. To jedynie kwestia kiedy i czyim kosztem – mówi. Zdaniem Hajdukiewicza Mińsk może się stać placówką negocjacji pokojowych Rosją i Zachodu. – Chcemy, by Europa traktowała nas jako państwo, które sprzyja rozwiązaniu sytuacji konfliktowych – tłumaczy.
Od kilku lat białoruskie media państwowe mówią o potrzebie przeprowadzenia kolejnej konferencji bezpieczeństwa i współpracy w Europie. Poprzednia zakończyła się podpisaniem słynnego aktu KBWE w Helsinkach w 1975 roku. Wtedy przywódcy 35 państw (w tym również ZSRR) uzgodnili zasady postępowania w stosunkach międzynarodowych. Jedną z tych zasad pogwałciła Rosja, anektując w 2014 roku ukraiński półwysep. Białoruskie władze twierdzą, że Rosja i państwa zachodnie mogłyby w Mińsku na nowo zawrzeć podobne porozumienie. Kilka dni temu zakończyło się tam przeprowadzane od 2015 roku forum „Miński dialog". Promowana przez białoruskie MSZ impreza przyciąga wielu ekspertów z Zachodu i jest wspierana m.in. przez ambasadę USA w Mińsku, Europejski Fundusz na rzecz Demokracji (EED) i niemiecką Fundację Konrada Adenauera.
– Zjazd populistów z UE jest również na rękę białoruskim władzom, które chcą pokazać Brukseli i Moskwie, że potrafią się dogadywać z rozmaitymi europejskimi ugrupowaniami – mówi „Rzeczpospolitej" znany białoruski politolog Paweł Usow. – Nawet gdyby takie rozmowy miały się odbyć, Białoruś nie jest odpowiednim miejscem. To kraj autorytarny, gdzie regularnie łamane są prawa człowieka.