Wynika to z raportu „Rosja pod obserwacją", który w poniedziałek został opublikowany przez obrońców praw człowieka z międzynarodowej organizacji Agora. Jego autorzy powołują się na dane departamentu sądowego Sądu Najwyższego Rosji. Z informacji tych wynika, że rosyjskie służby bezpieczeństwa oraz organy ścigania w latach 2007–2015 zwróciły się do sądu z prośbą o pozwolenie na inwigilację ponad 4,6 mln Rosjan. Aż 97 proc. tych próśb sąd zaakceptował.
– Jeżeli założymy, że każdy z podsłuchiwanych w ciągu miesiąca miał przynajmniej jednego rozmówcę, to w ciągu ostatnich dziewięciu lat inwigilowano minimum 6 proc. ludności Rosji – podsumował szef Agory Paweł Czikow, cytowany przez rosyjską gazetę „Wiedomosti".
Prokremlowscy eksperci tłumaczą, że aktywność rosyjskich służb wiąże się z „licznymi zagrożeniami dla bezpieczeństwa państwa rosyjskiego".
– Nagrywani są przeważnie podejrzani o terroryzm, ekstremizm i szpiegostwo – mówi „Rz" Igor Korotczenko, redaktor naczelny rosyjskiego czasopisma „Nacjonalnaja Oborona". – W ostatnim czasie zagrożenie terrorystyczne wzrosło. Organizowaliśmy igrzyska olimpijskie w Soczi. To, że nie było zamachów, wcale nie oznacza, że nikt ich nie szykował – dodaje.
Z oficjalnych danych wynika, że w ciągu ostatnich dziewięciu lat w Rosji doszło do ponad 70 zamachów terrorystycznych, których ofiary liczy się już w setkach. Do jednego z najgłośniejszych doszło w 2009 r., kiedy w wyniku eksplozji na torach wykoleił się pociąg „Newski Ekspres" jadący z Moskwy do Petersburga. Zginęło wtedy 28 osób, a ponad 130 zostało rannych. Rok później doszło do eksplozji w moskiewskim metrze, w wyniku czego śmierć poniosło 41 osób. W 2011 r. terroryści podłożyli bomby na lotnisku Domodiedowo – zginęło 37 osób. Bez końca można by wymieniać niezliczone zamachy, do których w tym czasie doszło w rosyjskiej części Kaukazu.