Po Czechach także Bułgaria na celowniku Rosjan

Agenci rosyjskiego wywiadu wojskowego krążą po Europie. W ślad za nimi wylatują w powietrze składy i fabryki amunicji.

Aktualizacja: 27.04.2021 06:09 Publikacja: 26.04.2021 18:59

Po Czechach także Bułgaria na celowniku Rosjan

Foto: AdobeStock

– Przemysł zbrojeniowy jest niebezpieczny, zdarzają się incydenty. (...) Ale sześć eksplozji w ciągu dwóch lat (właściwie roku i dwóch miesięcy – przyp. red.) to już zbyt podejrzane – powiedział były bułgarski minister obrony Todor Tagarew.

Siedem lat temu wyleciał w powietrze czeski skład amunicji we Vrbeticach. Teraz okazało się, że eksplodowała tam amunicja zakupiona przez bułgarskiego handlarza bronią Emiliana Gebrewa, przeznaczona dla armii ukraińskiej. Czeski premier Andrej Babiš poinformował, że była ona już opłacona. Wicepremier Jan Hamáček powiedział, że do eksplozji miało dojść w trakcie transportu pocisków, na terenie Bułgarii. Eksperci w to nie uwierzyli i zaczęli się przyglądać Bułgarii.

A tam od lutego 2014 roku do kwietnia 2015 roku doszło do wybuchów w siedmiu fabrykach produkujących amunicję i ich składach. W serii katastrof zginęło 17 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Wylatywało w powietrze wszystko: od magazynów ładunków wybuchowych po fabrykę produkującą pociski przeciwpancerne i rakiety samolotowe (ta ostatnia dwukrotnie).

Dziennikarze bułgarskiej redakcji Radia Wolna Europa dowiedzieli się, że w tym czasie „Ukraina zaczęła szukać kontaktów z byłymi państwami Układu Warszawskiego, które miały zapasy starej broni i amunicji, jakie mogły być użyte przez ukraińską armię. Zacieśniły się kontakty między Sofią i Kijowem".

„Nie ma potwierdzenia, że GRU ma coś wspólnego z niektórymi z tych incydentów. Istnieją jednak zbieżności" – zastrzega redakcja. Ostrożność spowodowana jest tym, że w Bułgarii wcześniej wylatywały w powietrze składy z amunicją, ale część sprawców była zamieszana w kwestie czysto kryminalne. Jedna z eksplozji w 2008 roku uszkodziła ponad 2 tys. budynków w stolicy kraju i jej okolicach. Potem skazano oficerów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, którzy kradli metale kolorowe z pocisków i doprowadzili do wybuchu, by ukryć braki.

Od 2014 roku przy bułgarskich składach zaczęli się jednak kręcić oficerowie z jednostki GRU nr 29155, odpowiedzialni – co dziś wiemy – za próbę otrucia Siergieja Skripala i wysadzenie amunicji we Vrbeticach. Zidentyfikowano siedmiu z nich, w tym dwóch, którzy w kwietniu 2015 roku próbowali otruć nowiczokiem handlarza bronią Gebrewa.

Śledztwo w tej ostatniej sprawie chciano umorzyć już latem ubiegłego roku. Nie wiadomo, jak wygląda badanie spraw samych eksplozji. Tylko w jednej z nich prokuratura oskarżyła cztery osoby, ale sąd je uniewinnił. Jednocześnie w ciągu ostatniego roku Sofia usunęła kilku rosyjskich dyplomatów, a w marcu bułgarski kontrwywiad rozbił rosyjską siatkę szpiegowską złożoną z byłych i obecnych oficerów własnego wywiadu wojskowego.

– Wiemy, jakie są rosyjskie wpływy w Bułgarii, jakie są rosyjskie interesy i jak nasza polityka handlu bronią czasami jest z nimi sprzeczna – mówi Tagarew.

– Trwa polityczna gra, dlatego dociera do nas tylko część informacji. Wiemy jednak dostatecznie dużo, by stwierdzić że eksplozje w Czechach, Bułgarii i otrucie Gebrewa to była duża operacja specjalna Kremla, skierowana przede wszystkim przeciw dostawom broni na Ukrainę – uważa szef rosyjskiego portalu The Insider Roman Dobrochotow.

Tymczasem do sprawy włączył się czeski prezydent Miloš Zeman. Odczekawszy tydzień od chwili oskarżenia Moskwy przez czeski rząd o dokonanie „aktu państwowego terroru", powiedział, że nadal za główną przyczynę katastrofy przyjmuje „nieprofesjonalne obchodzenie się z materiałami wybuchowymi".

Dobrochotow tymczasem uważa, że Czesi już na przełomie 2018 i 2019 roku mieli dowody, że z eksplozją we Vrbeticach są związani dwaj agenci GRU.

– Przemysł zbrojeniowy jest niebezpieczny, zdarzają się incydenty. (...) Ale sześć eksplozji w ciągu dwóch lat (właściwie roku i dwóch miesięcy – przyp. red.) to już zbyt podejrzane – powiedział były bułgarski minister obrony Todor Tagarew.

Siedem lat temu wyleciał w powietrze czeski skład amunicji we Vrbeticach. Teraz okazało się, że eksplodowała tam amunicja zakupiona przez bułgarskiego handlarza bronią Emiliana Gebrewa, przeznaczona dla armii ukraińskiej. Czeski premier Andrej Babiš poinformował, że była ona już opłacona. Wicepremier Jan Hamáček powiedział, że do eksplozji miało dojść w trakcie transportu pocisków, na terenie Bułgarii. Eksperci w to nie uwierzyli i zaczęli się przyglądać Bułgarii.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory do PE. Cezary Tomczyk mówi, że KO chce wygrać z Niemcami
Polityka
Europoseł PiS mówi, że "to jest już inna UE". Czy Polska powinna ją opuścić?
Polityka
Sondaż: Nowy lider rankingu zaufania. Rośnie nieufność wobec Szymona Hołowni
Polityka
Donald Tusk chory, ma zapalenie płuc. I wskazuje datę rekonstrukcji rządu
Polityka
Exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie. Szef MSZ: Znaki na niebie i ziemi zwiastują nadzwyczajne wydarzenia