Druga połowa kadencji zaczęła się od zmiany dynamiki prac Sejmu. Już w listopadzie „Rzeczpospolita" pisała, że marszałek Marek Kuchciński planuje wprowadzenie tzw. trójpolówki. Do tej pory posłowie pracowali na posiedzeniach raz na dwa tygodnie. Teraz są zwoływane w praktyce raz na trzy tygodnie, a na dodatek trwają krócej. Ale propozycja Kuchcińskiego w sprawie zmiany regulaminu, zakładająca wprowadzenie tygodnia prac komisji, tygodnia prac w terenie i tygodnia posiedzenia plenarnego, ostatecznie nie weszła w życie. Komisje poza posiedzeniami spotykają się rzadko, a kumulacja prac – którą miała wyeliminować „trójpolówka" – nadal następuje w tych coraz rzadszych chwilach, gdy Sejm się zbiera.
Konsekwencje tego są zaskakujące chyba też dla samego PiS. Jak przyznają w nieoficjalnych rozmowach politycy opozycji, dużo wolniejsze tempo sprawiło, że zarówno media, jak i partie w Sejmie mają więcej czasu na „grillowanie" partii rządzącej. Sprawy, które w ubiegłych latach zginęłyby w natłoku i emocjach kolejnych posiedzeń, teraz toczą się wiele dni.
To zbiegło się w czasie z serią udanych dla opozycji uderzeń w PiS, przede wszystkim na tle premii. W teorii „trójopolówka" miała sprawić, że media będą mieć więcej czasu na analizowanie tego, co dzieje się w komisjach sejmowych i konferencjach. Ale niedokończona reforma Kuchcińskiego sprawia, że w praktyce tak się nie stało.
Opozycja ma też dużo więcej czasu na wyjazdy w teren, kreowanie kolejnych tematów „w regionach", jak wspólni kandydaci Platformy i Nowoczesnej w kolejnych miastach, czy też zwykłe spotkania z wyborcami i przedstawianie im własnych propozycji. Takie wyjazdy organizuje zarówno PO, Nowoczesna, jak i PSL. Ludowcy prezentują m.in. swój projekt „Emerytura bez podatku", Nowoczesna – projekty dotyczące związków partnerskich czy przemocy ekonomicznej wobec kobiet. Posłowie PO spotykają się z wyborcami w całej Polsce w ramach licznych klubów obywatelskich.
To wszystko w porównaniu z szaleńczym tempem poprzednich dwóch lat zmienia dynamikę całej ogólnokrajowej dyskusji. Politycy opozycji mają też mniej okazji do popełniania błędów, charakterystycznych dla pierwszych lat w Sejmie. Ostatnim nieudanym dniem dla sejmowej opozycji było głosowanie w sprawie obywatelskiego projektu „Ratujmy kobiety" na początku stycznia tego roku. Od tego czasu PiS jest niemal w ciągłej defensywie.