Szef amerykańskich negocjatorów Robert Lighthizer chciał z Chińczykami zagrać twardo. Podobnie jak szef biura handlu Białego Domu Peter Navarro. Ale prezydent posłuchał dyrektora Narodowej Rady Ekonomicznej Larry'ego Kudlowa i sekretarza skarbu Stevena Mnuchina, którzy zalecali kompromis z Pekinem. W miarę, jak zbliżają się wybory prezydenckie w listopadzie przyszłego roku, dla Donalda Trumpa priorytetem staje się reelekcja. A tej zawirowania gospodarki USA, do jakich mogłaby prowadzić dalsza konfrontacja z Chinami, nie służą.
W niedzielę wieczorem Trump ogłosił więc na Twitterze, że wstrzymuje podwyższenie z 10 do 25 proc. karnych ceł na import chińskich towarów o wartości 200 mld USD, co miało nastąpić 1 marca. Zapowiedział także, że jeśli rozmowy będą dalej pomyślnie kontynuowane, pod koniec marca w letniej rezydencji prezydenta w Mar-a-Lago zostanie zorganizowany szczyt z udziałem prezydenta Chin Xi Jinpinga, na którym dojdzie do zawarcia ostatecznego porozumienia.
Na razie rokowania nadal trwają, więc ustalenia nie są do końca jasne. Wiadomo, że Pekin zobowiązał się do zakupu większej ilości amerykańskich towarów, w tym soi i skroplonego gazu. Ustanowiono także mechanizm, zgodnie z którym Chińczycy nie będą mogli dewaluować juana bez wcześniejszego zawiadomienia o tym Waszyngtonu: w przeciwnym wypadku Amerykanie znów wprowadzą karne cła na import chińskich towarów.
Porozumienie ma także zakładać wstrzymanie, a przynajmniej zasadnicze ograniczenie kradzieży amerykańskiej własności intelektualnej przez Chińczyków. Tu pod wielkim znakiem zapytania stoi jednak mechanizm weryfikacyjny, który miałby zapewnić, że obietnice Xi zostaną zrealizowane. Chodzi m.in. o zniesienie wymogu, zgodnie z którym zagraniczne firmy nie mogą inwestować w ChRL bez utworzenia spółki z lokalnym partnerem, co prowadzi do przekazania tajemnic technologicznych.
– Większość tych ustępstw jest pozorna. Chińczyków nic nie kosztuje obietnica zakupu większej ilości amerykańskiej soi czy boeingów, bo wtedy kupią mniej soi brazylijskiej czy airbusów. Także juan od lat nie był dewaluowany, więc Xi może lekką ręką obiecywać, że tak się nie stanie w przyszłości – mówi jednak „Rz" Steve Tsang, dyrektor Instytutu Studiów Afrykańskich i Orientalnych (SOAS) University of London. Jego zdaniem, skoro Trump wywołał wojnę handlową, to powinien ją wykorzystać, aby doprowadzić do głębokich zmian strukturalnych w chińskiej gospodarce, zaczynając od równego traktowania firm prywatnych i państwowych.