Dziemianowicz-Bąk: Spór o wizję państwa toczy się między PiS a Lewicą

- Najważniejszy spór rozgrywa się dziś między szeroko rozumianą prawicą a lewicą. Lewica jest jedna, zjednoczona. Staje naprzeciwko kilku ugrupowań prawicowych – mówi „Rzeczpospolitej” Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, kandydatka Lewicy z Wrocławia.

Publikacja: 09.10.2019 11:10

Dziemianowicz-Bąk: Spór o wizję państwa toczy się między PiS a Lewicą

Foto: materialy prasowe

Kogo wybiorą kobiety w tych wyborach - KO czy Lewicę?

Jest duża mobilizacja wśród kobiet, które chcą by kolejne rządy nie były rządem PiS. By powstrzymać PiS przed kolejną próbą zamachu na prawa kobiet. Ostatnie 4 lata, decyzje PiS dotyczące np. wynagrodzeń czy pracowników najczęściej dotykają kobiety. PiS z buta potraktowało nauczycieli, a jak wiemy 80 proc. nauczycieli to nauczycielki. Dlatego kobiety będą głosować na opozycję. Jednocześnie kobiety w Polsce mają bardzo sprecyzowane oczekiwania wobec polityki. Chcą, żeby odpowiadała na kluczowe wyzwania przed jakimi stoi dziś Polska i świat -  na sytuację w ochronie zdrowia albo kryzys klimatyczny. Chcą też w końcu mieć takie same prawa jak ich koleżanki z Niemiec czy Szwecji, chcą złagodzenia przepisów dotyczących aborcji. KO nie odpowiada na ich potrzeby. W kwestii aborcji nie chce łagodzić prawa, w kwestii finansowania ochrony zdrowia ma propozycje bliskie do PiS, czyli bardzo zachowawcze i niewystarczające 6% PKB. To wszystko za mało dla postępowych Polek, dlatego myślę, że 13 października zagłosują na Lewicę.

Niedawno Małgorzata Kidawa-Błońska ogłosiła, że w jej rządzie kobiety to będzie połowa ministrów.

To dobrze, ale równość kobiet w polityce to powinna być norma, a nie obietnica wyborcza. W każdym rządzie kobiety powinny stanowić przynajmniej połowę ministrów i nie powinno to być niczym nadzwyczajnym. To, za co powinniśmy oceniać rządy, to czy polityka, jaką realizują poprawia sytuację kobiet. Beata Szydło stała na czele bardzo antykobiecego rządu i fakt, że jest kobietą nie usprawiedliwia tego, co ten rząd robił. Małgorzata Kidawa-Błońska reprezentuje konserwatywną, zachowawczą koalicję - i taką politykę będzie realizowała. Rząd tworzony przez Lewicę, tak jak ja go sobie wyobrażam, byłby rządem, w którym połowa lub większość ministrów to kobiety, ale przede wszystkim rządem, który poprawiłby sytuację wszystkich kobiet w Polsce - podnosząc płace nauczycielek, pielęgniarek, wyrównując zarobki kobiet i mężczyzn na tych samym stanowiskach, zapewniając dostęp do usług medycznych, w tym do bezpiecznego przerywania ciąży.

Na ile silna jest  rywalizacja między Lewicą a Koalicją?

Najważniejszy spór rozgrywa się dziś między szeroko rozumianą prawicą a lewicą. Lewica jest jedna, zjednoczona. Staje naprzeciwko kilku ugrupowań prawicowych. Jest antydemokratyczna prawica, jakim jest PiS. Jest liberalno-konserwatywna prawica, czyli KO, jest chadecki PSL.  Najsilniejszy spór o wizję państwa toczy się między PiS a Lewicą. PiS w kampanii mówi o konserwatywnym państwie dobrobytu, Lewica o nowoczesnym państwie dobrobytu budowanym na wzór Szwecji czy Danii KO żadnej wizji nie proponuje.

A co sprawiło, że taka dyskusja się pojawiła?

Polki i Polacy zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że Polskę stać na to, by jej mieszkańcom żyło się lepiej. I interesują się, na czym to “lepiej” miałoby wyglądać. Czy będzie tak, jak chce PiS, że ceną za potrzebne świadczenia społeczne będzie konserwatywny model rodziny: “500 plus owszem, ale nowe przedszkola już niekoniecznie, niech kobiety siedzą z dziećmi w domu”? Czy tak, jak chce Lewica, czyli że oprócz koniecznego wsparcia finansowego dla rodzin potrzebna jest także sprawna ochrona zdrowia, bezpłatne usługi opiekuńcze, niedrogie mieszkania i stabilna edukacja? Czy podnoszenie płac ma się ograniczyć do podnoszenia płacy minimalnej, na której skupia się PiS, czy tak jak proponuje Lewica, powinno objąć także sferę budżetową, nauczycieli, specjalistów? O płacy minimalnej było w tej kampanii sporo - i to, że ona musi rosnąć jest jasne. Ale przecież są specjaliści, którzy za minimalne wynagrodzenie pracować nie będą - ich płace także powinny rosnąć. Na przykład bardzo brakuje psychologów w szkołach - i to jest brak poważny, bo z roku na rok rośnie liczba młodzieży z depresją, zwiększa się liczba podejmowanych prób samobójczych. Psycholog, wykształcony specjalista, który może im pomóc, musi pracować za wynagrodzenie wyższe od płacy minimalnej, musi zostać doceniony. Lewica to rozumie, dlatego mówimy po prostu o podwyżkach wynagrodzeń, nie tylko o minimum.

Rok temu taka dyskusja byłaby trudna do przewidzenia. Rok temu, przed wyborami samorządowymi wydawało się że nie będzie sporu o dobrobyt, a PiS kontra anty-PiS.

Na szczęście ten spór się rozmył. Zresztą lewica, najpierw ta młoda, ale dziś już cała, sygnalizowała, że tak właśnie będzie. Z moich, z naszych ust od dawna padały tezy,, że spór PiS-antyPiS jest jałowy. To, że teraz rozmawiamy o tym, jaka Polska - po 2019 roku, czy konserwatywne w którym odbierane są wolności, czy ten drugi model, gdzie żyje się wszystkim dobrze ale wolności są zachowane, to świetnie. Bo to jest naprawdę spór o przyszłości.

Jednak wydawało się, że dwublokowa polaryzacja będzie rosła. Teraz widać, że jej nie ma, a spór przeniósł się na inne pola.

Nie bez znaczenia było pojawienie się Lewicy jako osobnego bloku. Narodziła się siła polityczna, której tożsamość nie ogranicza się do tego, że jest siłą opozycyjną, ale jest konstruktywną siłą opozycyjną. Jest w stanie zaproponować alternatywę dla opresyjnych rządów PiS. Przez kilka lat narracja tylko anty-PiSowska, tożsamość KE czy PO, Koalicji Obywatelskiej opierająca się wyłącznie na jednym celu, jakim jest odsunięcie PiS od władzy się wyczerpała.

Momentem przełomowym był rezultat wyborów do PE? Czyli załamanie się przekonania, że wystarczy zjednoczyć opozycję by wygrać z PiS.

Tego symptomy można było zobaczyć wcześnie. Te wybory pokazały, że jest przestrzeń na ugrupowanie, które będzie nośnikiem konkretnych wartości i konstruktywnej propozycji. Teraz scena polityczna się porządkuje. Zaczyna się rysować spór lewicy z prawicą, a nie spór dwóch prawicowych partii. Spodziewam się, że ten spór wejdzie w gorącą postać. Lewica wraca do Sejmu. Gdy mówię, że chce iść do Sejmu i reprezentować kobiety, ich prawa to nie mówię tego by wyłącznie je bronić tych praw, które dziś mamy, ale też walczyć o kolejne, których wciąż nam brakuje. Tak jest z wieloma kwestiami - związki partnerskie, ochrona klimatu. To będzie kadencja gorącego sporu między Lewicą a prawicą. Spodziewam, się że Lewica w sensie symbolicznym, politycznym będzie najsilniejsza po stronie opozycji. KO jest formacją prawicową, konserwatywną mimo że jest tam kilka jednostek, które się tak nie identyfikują. Na politycznym czele opozycji stanie Lewica, która będzie toczyć i toczy ideowy spór.

Ale po stronie opozycji to PO-KO będzie miało najsilniejszy liczebnie klub.

W polityce nie tylko arytmetyka jest ważna..  Jest jeszcze to, czego nośnikiem jest dana formacja. Jakiej polityki, jakich wartości, jakiej wizji państwa i przyszłości. W KO jest pełno sprzeczności, deficytów. Ucieczki od jasnych deklaracji. Próby odgrzewania starej śpiewki, że porozmawiamy o czymś po wyborach - po wyborach o związkach partnerskich, po wyborach o prawach kobiet itd. To miganie się, ucieczka - to pokazuje słabość KO jako siły opozycyjnej.

Tymczasem przed wyborami, w badaniu dla "Rz” Lewica ma już 100 proc mobilizacji. To brzmi jak kłopot, skoro taki cel jest osiągnięty przed wyborami. 

Nie możemy spoczywać na laurach. Kampania się toczy do ostatniej minuty przed ciszą wyborczą. Dla mnie to dodatkowa motywacja, by walczyć dalej. Za bardzo mi zależy, by na ostatniej prostej odpuszczać. Jest ogromna mobilizacja w sztabach, wśród wolontariuszy. W polityce jak w sporcie, gra się do końca.

A na końcu coś zmienią taśmy z nagranym Sławomirem Neumannem, który mówi że KOD jest niczym - bez struktury.

Ten cynizm i zblazowanie Sławomira Neumanna  słyszalne na taśmach są mi jak najdalsze. Angażuje się w politykę, by wnieść do niej energię i świeżość, żeby wprowadzić do niej opowieść ruchów społecznych - i przykro mi słuchać, jak polityk obraża takie ruchu jak KOD.  Ale też muszę powiedzieć, że ta kultura nagrywania się przez polityków budzi moją odrazę. Cynizm w polityce zjada własny ogon. Dlatego  cieszy mnie, kiedy badania pokazują iż ludzie Lewicy głosują ze względu na wartości, które Lewica wyznaje. To ideowe podejście wyborców traktuję jako zobowiązanie. Cieszę się, że nam wierzą.

Niedawno minęło trzy lata od Czarnego Protestu. Czy zmienił coś w polskiej polityce i ma wpływ na procesy, o których Pani mówi?

Najważniejszym i bezpośrednim efektem tamtych protestów było oczywiście powstrzymanie okrutnego prawa.  To był ogromny sukces Czarnego Protestu. Ale sukces bardziej długofalowy to mobilizacja kobiet, również mobilizacja polityczna. Czarny Protest kiedy się zaczynał, był protestem społecznym. Ale wyzwolił też świadomość polityczną. Kobiety się organizują, zachęcają siebie do pójścia do wybory, podają powody by głosować. W tym roku spodziewam się wyższej frekwencji wśród kobiet niż tradycyjnie. Poczułyśmy na własnej skórze, jak polityka wpływa na życie.

Czyli nadal mobilizuje kobiety?

Tak. Ale o tę mobilizację wciąż trzeba zabiegać. Tuż po Czarnym Proteście zainaugurowałam z koleżankami kampanię “Kobiety do polityki’. Spotykaliśmy w całej Polsce z kobietami, namawiałyśmy do zaangażowania - do uczestnictwa w partiach, organizacjach pozarządowych, organizacjach strażniczych. Odbiór był bardzo dobry, I w pewnym sensie kontynuuje to w swojej kampanii sejmowej, gdy namawiam do głosowania w ramach akcji #MamGłos, ale by też namówiły swoje koleżanki, by też w wyborach uczestniczyły.

Gdy ta akcja wystartowała, pojawiły się od razu zarzuty, że to akcja polityczna wspierająca Lewicę.

Nigdy nie ukrywałam, że ta akcja to część mojej kampanii wyborczej. Uważam, że można wykorzystać własną kandydacką kampanię nie tylko do promocji swojego nazwiska, ale też by zrobić coś dobrego. W kampanii mamy zwiększoną ekspozycję medialną, ludzie chętniej z nami rozmawiają. Czemu nie wykorzystać tego, by zrobić coś społecznie pożytecznego? Do tej kampanii zaprosiłam moje wyborczynie. Do kamery opowiedziały o powodach, dla których idą na wybory, ale też dlaczego głosują akurat na mnie. Bo te dwie motywacje są ze sobą związane - wiarygodna kandydatka lub kandydat to najlepszy argument, żeby w niedzielę wyjść z domu i iść na wybory.

Kogo wybiorą kobiety w tych wyborach - KO czy Lewicę?

Jest duża mobilizacja wśród kobiet, które chcą by kolejne rządy nie były rządem PiS. By powstrzymać PiS przed kolejną próbą zamachu na prawa kobiet. Ostatnie 4 lata, decyzje PiS dotyczące np. wynagrodzeń czy pracowników najczęściej dotykają kobiety. PiS z buta potraktowało nauczycieli, a jak wiemy 80 proc. nauczycieli to nauczycielki. Dlatego kobiety będą głosować na opozycję. Jednocześnie kobiety w Polsce mają bardzo sprecyzowane oczekiwania wobec polityki. Chcą, żeby odpowiadała na kluczowe wyzwania przed jakimi stoi dziś Polska i świat -  na sytuację w ochronie zdrowia albo kryzys klimatyczny. Chcą też w końcu mieć takie same prawa jak ich koleżanki z Niemiec czy Szwecji, chcą złagodzenia przepisów dotyczących aborcji. KO nie odpowiada na ich potrzeby. W kwestii aborcji nie chce łagodzić prawa, w kwestii finansowania ochrony zdrowia ma propozycje bliskie do PiS, czyli bardzo zachowawcze i niewystarczające 6% PKB. To wszystko za mało dla postępowych Polek, dlatego myślę, że 13 października zagłosują na Lewicę.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
„Karczemna kłótnia” w PiS pod decyzji o listach. Okupacja drzwi do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego: Politycy PO na żelaznej miotle fruną do Brukseli
Polityka
Co z Ukraińcami w wieku poborowym, którzy przebywają w Polsce? Stanowisko MON