Prezydent kraju Nicolas Maduro i osoby z jego otoczenia przekonują, że winny problemów z dostawami prądu jest Zachód, który w ten sposób chce doprowadzić do obalenia prezydenta (nie uznaje go ok. 50 krajów - w tym przede wszystkim USA; kraje nieuznające Maduro za prezydenta uważają lidera opozycji, Juana Guaido, za tymczasową głowę państwa).
Przed dwoma tygodniami w Wenezueli doszło do trwającego sześć dni blackoutu co doprowadziło m.in. do problemów z dostępem mieszkańców kraju do wody pitnej (pompy działały na prąd) i sparaliżowało pracę szpitali, w których psuły się generatory awaryjne.
"Zjednoczona Wenezuela przetrwa" - napisała na Twitterze Delcy Rodriguez, wiceprezydent kraju, przed środowym blackoutem. Jej zdaniem winę za przerwy w dostawie prądu ponoszą "przestępcze imperialistyczne ataki".
Wielu Wenezuelczyków uważa jednak blackouty za dowód na fatalny stan strategicznej infrastruktury spowodowany latami korupcji, niekompetencji i niedoinwestowania.