Cimoszewicz zastrzegł, że chodzi mu jedynie o środowisko polityczne dawnego Porozumienia Centrum, jego zdaniem zaangażowane w latach 90. m.in. w wymuszanie od PRL-owskich dyrektorów pieniędzy za zachowanie stanowiska.
Dodał, że nigdy nie podejrzewał braci Kaczyńskich o "branie do kieszeni", nie podejrzewa też Jarosława Kaczyńskiego o zatajanie majątku, ale jednocześnie ma "silne wrażenie, że brał udział w rozmaitych działaniach, które prowadziły do tego, żeby właśnie środowisko, jego partia dysponowały środkami zdobytymi w sposób związany z wykorzystywaniem pozycji, z wykorzystywaniem swoich możliwości wpływu".
Były wicepremier jest zdania, że gdyby obecna prokuratura była niezależna, zainteresowałaby się "taśmami Kaczyńskiego", w tym szczególnie wątkiem prowadzenia działalności gospodarczej przez partię polityczną oraz instrumentalnym traktowaniem "banku Pekao SA, o którym wiemy, że nie tak dawno, ze dwa lata temu został wykupiony za ogromne pieniądze z prywatnych rąk - i wydaje się być traktowany jako skarbonka do finansowania przedsięwzięć natury politycznej".
Cimoszewicz nie zadeklarował otwarcie, że wystartuje w wyborach do Europarlamentu. Potwierdził, że taką propozycję otrzymał od lidera SLD Włodzimierza Cimoszewicza, ale myślałby nad jej przyjęciem tylko wtedy, gdyby doszło do "szerokiego porozumienia proeuropejskiego" między partiami.
Według byłego premiera osobą, która mogłaby być patronem takiej wspólnej idei, jest Donald Tusk, "autorytet na skale europejską" - jak uważa Cimoszewicz.