- W tej ustawie chcemy, napisać o tym jakie powinny być granice wynagrodzeń, wpisać konieczność ujawniania wynagrodzeń - zapowiedział Cymański, który dodał, że w tej chwili "prawo chroni dyskrecję, która jest niepożądana", ponieważ "społeczeństwo się domaga" jawności w kwestii płac w NBP.
- W ciągu trzech lat w tej sprawie dużo zrobiono, żeby ujawnić majątki, dochody - jesteśmy na dobrej drodze - powiedział Cymański. Dodał, że "przez trzy lata w sprawie jawności (płac w instytucjach publicznych - red.) nikt tyle nie zrobił co my". - Nie boimy się prawdy. Będziemy czyścić stajnię Augiasza do końca - podsumował Cymański.
Z kolei poseł PO Bartosz Arłukowicz stwierdził, że "ustawa nic nie da" i "jest potrzebna po to, żeby zobaczyć ile zarabia prezes NBP Adam Glapiński". Wypominał też Martynie Wojciechowskiej, dyrektor ds. komunikacji w NBP, która według "Gazety Wyborczej" ma zarabiać ok. 65 tys. zł miesięcznie (NBP temu zaprzecza, ale nie podało wynagrodzenia pani dyrektor), że ta jako radna PiS w sejmiku wojewódzkim "zabrała głos tylko raz - w czasie ślubowania".
Natomiast Paweł Kukiz zapowiedział, że projekt ustawy ws. jawności płac złożony przez Kukiz'15 (takie projekty przygotowały też PO i PiS) zawiera rozwiązanie "obniżające dysproporcję między zarobkami urzędników".
- PiS szedł do wyborów pod hasłem rewolucji moralnej - ta cała rewolucja moralna została skompromitowana. Bo jeśli dzisiaj słyszymy że Glapiński to organ niezależny, to ja pytam co organ niezależny robił na Nowogrodzkiej? - pytał z kolei poseł PSL Piotr Zgorzelski.