Kim Ji-eun, w wywiadzie dla południowokoreańskiej telewizji oskarżyła Ahn Hee-junga o to, że ten zgwałcił ją cztery razy od czerwca ubiegłego roku. Do gwałtów miało dojść m.in. w czasie podróży służbowych do Szwajcarii i Rosji. Ostatni raz kobieta miała zostać zgwałcona przez Ahn Hee-junga 25 lutego.
- Ahn spotkał się ze mną wieczorem, by porozmawiać o ruchu #meToo. Wydawał się zaniepokojony i stwierdził, że zdał sobie sprawę z tego, iż mnie skrzywdził. Przeprosił i myślałam, że więcej już tego nie zrobi. Ale zrobił to jeszcze tej samej nocy - mówiła Kim Ji-eun.
- Myślałam, że nigdy się od tego nie uwolnię - dodała kobieta.
Kim Ji-eun tłumaczyła, że jako osoba stojąca nisko w hierarchii w biurze Ahn Hee-junga czuła, iż nie może odrzucać jego zalotów. Jej zdaniem są jeszcze inne ofiary polityka, które muszą opowiedzieć o tym, co je spotkało. Dodała, że zdecydowała się upublicznić sprawę, ponieważ bała się swojego szefa. - Mam nadzieję, ze nasi obywatele są w stanie mnie obronić - mówiła.
Początkowo biuro Ahn Hee-junga wydało komunikat, w którym odpierało zarzuty stwierdzając, iż relacja między politykiem a sekretarką opierała się na obustronnej zgodzie. Po kilku godzinach polityk przeprosił jednak za wszystko na swoim profilu na Facebooku. "To wszystko moja wina. Proszę o wybaczenie za moje głupie zachowanie. Ponad wszystko chciałbym przeprosić Kim Ji-eun, która cierpiała z mojego powodu" - napisał.