Czy po rozstaniu z partnerem opłaca się przejąć jego udział we wspólnym lokalu i spłatę zobowiązań wobec banku? Nie zawsze. Ci, którzy rozważają taką opcję, powinni najpierw skalkulować, czy zapłacą podatek. Oblicza się go od połowy wartości rynkowej mieszkania pomniejszonej o połowę hipoteki. Nie ma natomiast znaczenia, jaka kwota kredytu pozostała faktycznie do spłaty.
Czytaj także: Skarbówka wzywa nowożeńców w sprawie kosztów wesela
Wyjaśnia to skarbówka w najnowszej interpretacji. Sprawa dotyczyła kobiety, która w 2004 r. kupiła mieszkanie z ówczesnym partnerem. Bank ustanowił hipotekę na łączną kwotę 120 tys. zł. Od 2005 r. sama spłaca kredyt, ponieważ mężczyzna się wyprowadził, a po kilku latach zmarł. W 2017 r. sąd rejonowy stwierdził w drodze postanowienia, że spadek po nim nabyli rodzice i dwaj bracia. Druga połowa lokalu pozostaje cały czas własnością wnioskodawczyni.
Podatek od nadwyżki
Spadkobiercy postanowili, że nieodpłatnie zniosą współwłasność lokalu na rzecz wnioskodawczyni bez jakichkolwiek spłat i dopłat. Bank wyraził na to zgodę. W zamian kobieta zwolniła ich z długu oraz przejęła na siebie spłatę kredytu. Obecnie wartość rynkowa mieszkania jest szacowana na 200 tys. zł, a jej udziału – 100 tys. zł.
Kobieta chciała potwierdzić, że nie zapłaci podatku od spadków i darowizn. Skoro jej udział ma wartość rynkową 100 tys. zł, a spłaca dalej długi wynoszące 130 tys. zł, to podstawa opodatkowania wyniesie zero.