Rynek muzyczny jest różnorodny i trudno stwierdzić, który artysta jest mainstreamowy. Sam nie uważam się za artystę niszowego, co nie zmienia faktu, że swoją niszę posiadam. To, że ktoś pojawia się w telewizji, nie oznacza, że jest masowy. Mój projekt jest autorski, bezkompromisowy i totalnie mój. Jest wielu muzyków, którzy w podobny sposób wyłamują się schematom i tworzą oryginalne dzieła. Pamiętam, że przed swoją pierwszą płytą słuchałem zespołu MGMT. Uwielbiałem też ścieżkę dźwiękową serialu „Skins". Wtedy również zaczynała kapitalna Adele. Z kolei w liceum jedną z moich ulubionych piosenkarek była Amy Winehouse, niezwykła artystka. Były to moje pierwsze muzyczne fascynacje.