Z metaforami używanymi przez filozofów trzeba uważać, traktowanie ich zbyt dosłownie doprowadziło już choćby Platona na ławę oskarżonych o totalitarne ciągoty. Jednak metafora kobiety przemocą zmuszanej do uległości jako losu, nad którym trzeba zapanować, aby odnieść sukces, była zapowiedzią nowej wizji polityki. Polityki, w której nie ma miejsca na kobiecość.
Kobieta, do której zgwałcenia namawia Machiavelli, jest synonimem tego wszystkiego, co zmienne, niepewne, mogące wymknąć się spod kontroli. Im bardziej jest nieprzewidywalna, tym okrutniej i bezwzględniej trzeba się z nią obejść. Polityka gwałtu jest chłodna, logiczna, dąży za wszelką cenę do osiągnięcia najważniejszego celu, jaki przed władcą stawia Machiavelli: utrzymania się przy władzy i zachowania w państwie porządku. Tymczasem kobieta to równanie ze zbyt wieloma niewiadomymi; żywioł, którego nie da się włączyć w zimną kalkulację, na jakiej oparte zostaje nowoczesne państwo. Dla jej wrażliwości, sposobu odbierania i przeżywania świata nie ma miejsce w nowoczesnej polityce.
Nie ma dla nich również miejsca w „wielkiej" historii – tej pisanej wojnami, przewrotami i traktatami pokojowymi. „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" stwierdza w tytule jednego ze swoich zbiorów reportaży Swietłana Aleksijewicz. Chciała w nim jeszcze raz opowiedzieć historię Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, ale tym razem zrobić to inaczej, pokazać ją z perspektywy walczących na froncie kobiet. Cenzorzy, którzy nie chcieli pozwolić na wydanie tej książki, zarzucali Aleksijewicz, że poniża sowieckie bohaterki prymitywnym naturalizmem. Wspomnieniami, które nie pasują do opowieści o Wielkim Zwycięstwie.
A ona pokazała po prostu, że kobiety czują i pamiętają inaczej. Ich wojna była bardziej ludzka, konkretna. Składały się na nią wielkie dramaty i małe upokorzenia, heroizm i drobne gesty; śmierć przyjaciół i płacz z powodu obciętych włosów, radość ze zwycięstwa i ulga, że wreszcie można wziąć normalną kąpiel; strach przed okaleczeniem, które może zniszczyć ich urodę, i zakładanie zakazanych w armii kolczyków po kryjomu nocą – walka o zachowanie swej kobiecości, ocalenie człowieczeństwa. Aleksijewicz próbowała zamienić zimny blask oficjalnej, obowiązującej wersji opowieści o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej na zwyczajne ciepło, odnaleźć w historii człowieka, kobietę. „Niepotrzebna nam pani mała historia, potrzebujemy wielkiej historii" – odpowiedzieli jej na to pracownicy głównego urzędu cenzury.
Epoka, w której nie ma dla kobiecości miejsca w polityce i historii, dobiega na naszych oczach końca. Rzeczywistość stała się zbyt złożona, żeby rządzący mogli mieć chociaż złudzenie, że ją kontrolują. Muszą nauczyć się polityki niepewności, zacząć dostrzegać w niej już nie zagrożenie, ale powiew świeżego powietrza. Nie ma innego wyjścia: politykę zaduszającą się swoją logicznością i przewidywalnością musi przewietrzyć kobieca zagadkowość i wrażliwość.