Nie przejmuj się świątecznymi przygotowaniami, sprzątaniem i przyrządzaniem potraw. Zrelaksuj się i podczas tegorocznych świąt Bożego Narodzenia skorzystaj ze specjalnej oferty hotelowych pakietów" – kusi portal romantycznyweekend.eu i podpowiada 177 ofert wyjazdowych w Polskę. Za ciosem idzie biuro podróży Itaka, które sufluje 191 kolejnych pomysłów na święta za granicą. Ogłoszenie „Zamki z piasku zamiast bałwana? Palma zamiast choinki? Czemu nie!" ilustruje zdjęcie opalonych ludzi w kostiumach kąpielowych i mikołajowych czapkach. Oto rodzi się tradycja – jak chciał klasyk: świecka! – Bożego Narodzenia spędzanego poza własnym domem.
Nastały takie czasy, że sprzedać można wszystko – czyli także czas wolny na Boże Narodzenie. Marketingowcy mnożą więc zaklęcia, byle tylko zachęcić człowieka do wyjazdu. Że przecież wcale nie musi to oznaczać rozłąki z bliskimi, lecz wspólne rozkoszowanie się wolnymi chwilami. Że to czas na „naładowanie akumulatorów" i oderwanie się nie tylko od życia zawodowego, ale często zwiększonych obowiązków domowych związanych z przygotowaniem do świąt. Że od wielu sezonów grudniowa pogoda w Polsce nie rozpieszcza nas śnieżnym entourage'em, bo zwykle jest deszczowo i pochmurnie, a przecież ten czas ma być wyjątkowy i wręcz powinien być słoneczny!
Wszyscy jak jeden mąż obiecują, że taki wyjazd wyrwie nas z zaklętego kręgu przygotowań, gdy umyte okna zachodzą parą od gotowania, zmęczone ręce opadają od ciągłych porządków, a jeszcze ogarnia nas szaleństwo zakupów. Do tego wiele osób skarży się, że ich święta dalekie są od ideału, bo spotkania w serdecznym gronie najbliższych przeradzają się w sprzeczki. Tymczasem rodzice nauczyli mnie, że Boże Narodzenie to miły zapach igieł choinki i rajd po kościołach w poszukiwaniu najładniejszej szopki, ale też wspólny znój świątecznych porządków i sprzątania domu, a czasem nawet kłótni, bo i tak najważniejszy jest czas spędzony razem.
Dzisiaj dumą napawa mnie fakt, że rodzinna wigilia odbywa się w moim domu. A jednak kilka lat temu dałem się namówić na wyjazdowe atrakcje, bo omamił mnie pakiet z uroczystą kolacją wigilijną, do tego kulig, ognisko, kolędowanie i zabawy dla dzieci. Padło na polskie Tatry i hotel z czterema gwiazdkami, wodą termalną i górską panoramą. Świąteczne element stanowiły papierowe gwiazdki z Ikei oraz choinki ze sztucznymi prezentami. A gdzie szopka z Jezusem? Chyba nie była potrzebna, bo większość gości skusiło przeżycie (wcale nie tak bardzo) komfortowego weekendu, a nie istota świąt. Atmosferę budowała za to znana aktorka i były sportowiec, którzy rozsiadali się w lobby.
Niesmak pozostawiła zwłaszcza wigilia na 300 osób, którą otworzył szef kuchni (sądząc po czapce, bo się nie przedstawił) życzący wszystkim... udanej konsumpcji! I najwyraźniej o to chodziło. Galaretkę z buraków i mus z borowików podano w designerskiej formie, czyli w postaci kolorowych kropek, którymi nie sposób się najeść, ale uzupełniły je kadzie pełne grochu z kapustą, pierogów z grzybami czy barszczyku z uszkami, do których ustawiły się kolejki niczym w stołówce zakładowej. Z wigilią nie miało to wiele wspólnego, zważywszy, że niektórzy goście domagali się jeszcze szynek i kiełbas!