Być może mogę zrobić sobie w tym dniu taki prezent, jak list do Pana, Panie Davies. Bo chyba mogę tak mówić? W 1990 roku Pański przyjaciel Lech Wałęsa tak właśnie się odezwał do szanowanego, starego człowieka – „Polska, panie Turowicz, czeka, aby pan powiedział, co pan ma przeciwko Wałęsie i demokracji". „Wyborcza" napisała wtedy: „Redaktor skromnie stoi przed mikrofonem, czeka, aż go Wałęsa dopuści do głosu. Niemal kuli się przed tym atakiem".
Tak było. Wielu z nas pamięta ten ton i ten atak na jedną z największych postaci naszej inteligencji. Dlaczego Wałęsa oddzielił Turowicza od Polski? To pytanie nigdy nie padło, ale dzisiejsza opozycja miałaby kłopot, czy to przypadkiem nie „język nienawiści". Pan jednak najwyraźniej nie stracił sympatii do przewodniczącego. Odkąd pamiętam, istniał Pan w jego najbliższym kręgu. A bliski krąg to cały biznes i dużo show-biznesu.
W jednej z publikacji napisał Pan o moim wystąpieniu, że pewna aktorka przeczytała odezwę podyktowaną przez środowisko opozycji. Gazetę z tym cytatem przesłał mi ze Szwecji Natan Tenenbaum, poeta i słynny bard z 1968 roku. Podkreślił na czerwono ten zaskakujący fragment i opatrzył znakiem zapytania. I ten znak zapytania noszę w sobie do dziś. Why, Mr. Davies? To przecież nieprawda, fałsz historyczny. Nigdy nie otrzymałam odpowiedzi. Za to z kolejnych książek o tamtych czasach po prostu wyciął Pan całe zdarzenie. W historii współczesnej Polski szczegółowo opisanej przez Pana godzina po godzinie nie istnieje cezura, jaką była ta wypowiedź.
Dlaczego Pan to z niej usunął? Why, Mr Davies? Nie pierwszy raz zadaję Panu to pytanie. Bywaliśmy w tych samych środowiskach. Zawsze pytałam, dlaczego opisał Pan najdrobniejsze szczegóły z tamtego czasu, a to Pan ominął. Dlaczego omija mnie Pan wzrokiem i dlaczego Pan tak szybko odchodzi, nie odpowiadając na pytanie kobiety?
Nie sądzę, żeby taką decyzję podejmował Pan w samotności. Moje drugie pytanie rodzi się z ciekawości o towarzystwo, które namówiło Pana do tej korekty. Who, Mr Davies? Who and why? Ostatni raz widzieliśmy się na odsłonięciu pomnika Haliny Mikołajskiej. Była moją wielką przyjaciółką. Miałam prowadzić ten koncert, ale w ostatniej chwili na prowadzenie zdecydował się Pański przyjaciel, Jacek Fedorowicz. Ograniczył moje przemówienie do kilku zdań, Panu natomiast pozwolił mówić o zamiłowaniu do jazzu (o Mikołajskiej ani słowa). Usiadłam wtedy z tym swoim niedokończonym przemówieniem obok pańskiej żony, a ona powiedziała do mnie zdumiewające zdanie o kasacji: „Wiemy, że panią to boli".