– Nigel ma opinię zdecydowanego producenta – mówi Waters. – To się potwierdziło, gdy zaczęliśmy nagrywać pierwsze kompozycje. Miałem do wyboru: grać na gitarze albo potulnie zamknąć usta, co dla takiego zamordysty jak jak kiedyś było całkiem nowym doświadczeniem. Ale nawet przypadło mi do gustu, dzięki czemu płyta wyprodukowana przez Nigela jest, moim zdaniem, bardzo dobra. Muszę też powiedzieć, że w jednym przypadku dokonał ingerencji w tekst. Nie chcę tego oceniać, niech zrobią to inni. Ja napisałem tak: „Gdybym był Bogiem, nie uczyniłbym nikogo swoim wybrańcem/ Tylko pobłogosławił wszystkie swoje dzieci/ Byłbym zadowolony, gdyby zrezygnowano z ramadanu/ I spędzałbym wolny czas z przyjaciółmi, łamiąc chleb i naprawiając sieci".
Razem?
Początek najnowszej płyty na to nie wskazuje, ale ma ona pozytywne zakończenie. Trzy ostatnie piosenki opowiadają o tym, jak miłość może pokonać każde zło.
– Śpiewam o takim spotkaniu z człowiekiem, które sprawia, że wielkie uczucie może uwolnić nas od wszystkich złych aspektów życia – powiedział. – Nie myślę tylko o sobie, ale o wszystkich ludziach i o tym, jak transcendentną rolę może odegrać miłość, o tym jak pozwala nam pokochać świat i zbliżyć się do innych. Chodzi o to, żeby podzielić się ostatnią miską jedzenia, ostatnim papierosem. Lepiej umierać w objęciach drugiego człowieka niż w samotności. Miłość daje wolność. Mówię o wolności dla wszystkich, nie tylko dla Amerykanów. Mam na myśli wolność, którą gwarantują dobrze pojęte prawa, tak by nikt nie mógł żyć kosztem drugiego człowieka.
Przed nami światowe tournée Rogera Watersa „Us + Them" z tytułem zainspirowanym kompozycją z albumu „The Dark Side of the Moon". Najważniejsza jest linijka „Z tobą albo bez/ Kto zaprzeczy, że to najbardziej sporna kwestia na świecie". Problem wykluczania dobrze znają Polacy, dlatego stał się głównym tematem kampanii wyborczych.
– Czwartą część programu koncertowego będą stanowiły kompozycje z nowej płyty – powiedział Roger Waters. – Resztę wypełnią utwory z repertuaru Pink Floyd, jednak wcale nie skupione wokół tematu „My i oni", bo jesteśmy tylko „My". Mam bardzo silne przekonanie, że powinniśmy wykraczać poza nasze ograniczenia i partykularyzmy, nacjonalizmy, aby zrozumieć, że wszyscy ludzie na świecie mają takie same prawa i obowiązek współpracy. Nawet Donald Trump. On jest tylko chory i szalony. Ale to nie odbiera mu przecież ostatecznie człowieczeństwa. Musimy się porozumieć, żeby kontynuować życie na naszej kruchej planecie przez kolejne pokolenia, przez co najmniej kilka następnych pokoleń.
Warto wziąć te słowa pod uwagę, ponieważ gdy pojawiła się informacja, że pod szyldem Pink Floyd ukaże się ostatni album „The Endless River", Waters opublikował specjalne oświadczenie, w którym prosił fanów, by nie kojarzyć nowych nagrań z jego nazwiskiem, ponieważ od lat znajduje się poza Pink Floyd.
O antagonizmach w zespole wiele mówiła piosenka „Louder Than Words":
„Wkur...liśmy się i biliśmy
Poniżaliśmy się wzajemnie
Ale muzykę komponowaliśmy razem".
Czy Waters, widząc ludzkie cechy w Donaldzie Trumpie, przekona kiedykolwiek do siebie Davida Gilmoura i Nicka Masona, tak by jeszcze kiedyś mogli zagrać razem? Już nie jako Pink Floyd, bo przecież nie żyje Rick Wright, ale po prostu jako koledzy z dawnych lat? Przekonamy się o tym podczas tournée „Us + Them".
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95