Najprzejrzyściej wyjaśnił koncepcję PiS w sprawie kandydatury Jacka Saryusza-Wolskiego minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. W poniedziałek dziennikarze zapytali go o to, ile krajów popiera kandydata wysuniętego przez PiS: – Nie wiem – odparł szef polskiej dyplomacji. – Nie kolekcjonujemy tego. I nie interesuje mnie to, kto popiera. Mnie interesuje to, że jest to nasz kandydat i jest w grze – powiedział. I nie da się ukryć, że jeśli „bycie w grze" rzeczywiście było celem PiS, został on zrealizowany w stu procentach.

Platforma Obywatelska jest w szoku. Podejmuje co prawda działania, które wynikają z rozwoju sytuacji, takie jak usunięcie Jacka Saryusza-Wolskiego z partii, prowadzi przeciw niemu kampanię w swojej europejskiej politycznej rodzinie i próbuje na gruncie krajowym tłumaczyć, że jej były eurodeputowany nie ma szans, ale są to kroki, które nie zmieniają zasadniczego obrazu sytuacji. A jest on taki, że kandydatura obecnego szefa RE została podważona przez polski rząd. – Donald Tusk jako szef Rady Europejskiej złamał zasadę neutralności, ingerując w wewnętrzne sprawy Polski, np. podczas kryzysu parlamentarnego w grudniu, dlatego rząd Polski nie może poprzeć jego kandydatury – uważa wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański, a zdanie to w różnym stopniu intensywności powtarzane jest przez cały PiS.

W sobotę Komitet Polityczny PiS podjął decyzję o zobligowaniu premier Szydło do przeciwstawienia się kandydaturze Donalda Tuska i natychmiast kandydatura Saryusza-Wolskiego stała się faktem oficjalnym. A Platforma Obywatelska nie wierzy własnym oczom. – PiS zdestabilizował już sytuację w kraju różnymi działaniami, a to jest dalszy ciąg, ich Europa przecież nie interesuje – komentuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" poseł PO Rafał Trzaskowski, były wiceminister spraw zagranicznych. – Ale Europy nie udało im się zdestabilizować i w czwartek, na 85–90 proc., Donald Tusk zostanie ponownie szefem Rady Europejskiej – dodaje.

Nawet jednak jeśli tak się stanie, trudno będzie mówić o triumfalnym przedłużeniu kadencji przez byłego premiera z PO. Były wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak jest przekonany, że ta sytuacja „obniża reputację Polski absolutnie do zera", nie szczędzi też ostrych słów pod adresem Jacka Saryusza-Wolskiego. – To pionek w grze Jarosława Kaczyńskiego – mówi.

Politycy PO przyznają, że eurodeputowany „już od dawna ciążył ku PiS" i „były sygnały, że odlatuje", ale partia nie reagowała. Podkreślają, że trudno im „po ludzku" zrozumieć byłego kolegę. – Europejska Partia Ludowa jest na niego wściekła, bo to wstyd dla chadeków. W dodatku zachowywał się jak dziecko: nie odbierał telefonów i zamiast zrobić konferencję prasową albo chociaż udzielić poważnego wywiadu, zajął się tweetowaniem. Ciężko to zrozumieć – mówi jeden z posłów PO.