Nikt nic nie wie, nikt niczego nie przewidzi. Lechia Gdańsk, która ma mocarstwowe ambicje i walczy o tytuł, poległa z kretesem w Krakowie z Wisłą aż 0:3. Skazywana na pożarcie Wisła Płock miała na stadionie w Warszawie zostać rozgromiona przez Legię, tymczasem mimo iż przegrywała już 0:2, udało jej się wywieźć remis. Do Niecieczy, która wygrała dwa mecze z rzędu i okopała się na podium, przyjechało Zagłębie po trzech kolejnych porażkach i wygrało 1:0.
Porażka Lechii komplikuje sytuację na czele tabeli. To nie pierwsza tak poważna wpadka ekipy trenera Piotra Nowaka. Na inaugurację rozgrywek piłkarze z Gdańska przegrali przecież z Wisłą Płock 1:2 (mimo iż prowadzili 1:0), u siebie polegli z Niecieczą, a gdy przyjechali na mecz z Legią do Warszawy, byli równie bezradni, jak w sobotę w Krakowie (też skończyło się 0:3). Właśnie takie mecze nie pozwalają do końca serio traktować Lechii jako kandydata do tytułu.
W zeszłym roku po 18 kolejkach liderem był Piast Gliwice. Miał o cztery punkty więcej niż Lechia. Późniejszy mistrz – Legia Warszawa – miał siedem punktów straty do zespołu Radoslava Latala, a mimo to wiosną nie tylko Ślązaków dogonił, ale i wyprzedził. Teraz Legia ma dokładnie taką samą stratę do Lechii. Mogła mieć dwa punkty mniej do odrabiania, ale okrutnie się pośliznęła u siebie z Wisłą Płock.
Drużyna Jacka Magiery przystąpiła do tego spotkania bez Miroslava Radovicia oraz Guilherme. Obaj pauzowali za czwarte żółte kartki w sezonie, obaj dostali je w poprzedniej kolejce, gdy Legia gromiła Śląsk 4:0. Oczywiście nikt tego nie przyznał, ale obie te kartki wyglądały podejrzanie. Jakby uznano, że z Wisłą Płock Legia poradzi sobie nawet bez dwóch kluczowych zawodników i lepiej żeby teraz odbyli kary za kartki i wyczyścili sobie konta.
Ale sprowadzenie wpadki Legii do braku Radovicia i Guilherme jest uproszczeniem. Przez pierwsze pół godziny, a może i całą połowę, zawodnicy z Płocka wyglądali, jakby przyjechali do stolicy prosić o jak najmniejszy wymiar kary. Niemal nie wychodzili ze swojej połowy z akcjami ofensywnymi, skupieni byli wyłącznie na desperackiej obronie. A jednak Legia strzeliła w tym czasie tylko jedną bramkę – autorstwa Nemanji Nikolicia. Tym samym ostatnim zespołem w ekstraklasie, któremu Serb z węgierskim paszportem nie strzelił gola, została Arka Gdynia.