Rzeczpospolita: Jest pan już trochę spokojniejszy?
Jerzy Brzęczek: Jestem spokojny, kiedy wiem, że panuję nad sytuacją. Tak było przed meczem z Włochami, teraz również. Może nawet bardziej, bo niezależnie od tego, w jakiej sytuacji jest drużyna włoska, to wywiezienie z jej boiska punktu jest dobrym wynikiem. Kiedy grasz z Włochami, to wiesz, że na pewno się namęczysz, więc łatwe to nie było.
Dobry wynik, bo i gra dobra, ale do perfekcji jeszcze daleko.
Mam tego świadomość, ale każdy kto nas ocenia – kibice i dziennikarze – widzi przecież, że to jest początek nowej pracy, chociaż w znacznym stopniu w starym składzie. Poznajemy się nawzajem, uczymy, mieliśmy zaledwie kilka wspólnych treningów.
Co się na stadionie w Bolonii udało, a co nie?