Były włoski piłkarz, a obecnie trener od 2014 roku (z półroczną przerwą na pobyt w Arabii Saudyjskiej) pracuje w Chinach, gdzie jest trenerem Guangzhou Evergrande. Szybciej więc od większości pozostałych rodaków przekonał się czym tak naprawdę jest epidemia koronawirusa. - Jak tylko wybuchła ona w Chinach, czułem, że Włosi są przekonani, iż z nimi będzie wszystko w porządku. Wszyscy myśleliśmy, że nas to nie dotknie. Ja też nie doceniłem choroby. Początkowo sądziłem, że to jak grypa. Jak bardzo się wszyscy myliliśmy - pisze Cannavaro na portalu "The Players' Tribune".

- Teraz jesteśmy w środku walki, którą musimy stoczyć wspólnie. A to oznacza, że musimy wydobyć najlepsze wersje samych siebie (...). Włochy to niesamowity kraj ze wspaniałymi krajobrazami, klimatem pozwalającym spędzać mnóstwo czasu na zewnątrz, ze znakomitą modą, jedzeniem. Ale to dobre życie czasami sprawia, że osiadamy na laurach. Niekiedy zwracamy uwagę tylko na siebie zamiast myśleć o wspólnym dobru. A to sprawia, że marnujemy nasz potencjał - przekonuje 46-latek cytowany przez Onet.

Podkreśla jednak, że są chwile, w których Włosi potrafią się zjednoczyć. Jak na przykład podczas mistrzostw świata w 1982 roku, które Cannavaro oglądał mając osiem lat. Po kolejnych sukcesach drużyny narodowej, obcy niekiedy ludzie z radością wpadali sobie w ramiona. Włoski trener przypomina również o mistrzostwach świata z 2006 roku. Tuż przed mundialem wybuchł skandal Calciopoli, wszyscy spodziewali się, że to popsuje atmosferę w zespole, że piłkarze nie będą mogli się skupić. - A było inaczej! Nikt nie patrzył tylko na siebie, przejmowaliśmy się sobą nawzajem. Jak tylko wylądowaliśmy w Niemczech, praktycznie zapomnieliśmy o skandalu (...). Ludzie pytają mnie dlaczego wtedy wygraliśmy. Nie zostaliśmy mistrzami świata, bo byliśmy farciarzami. Zostaliśmy nimi, ponieważ byliśmy najlepszym zespołem. I wierzyliśmy, że wygramy - podkreśla Cannavaro i to samo prosi swoich rodaków.

Cannavaro przyznał również, że z kolegami ze złotej drużyny z mistrzostw świata 2006 przekazał pieniądze na Włoski Czerwony Krzyż, a mieszkańców Włoch prosi o stosowanie się do zaleceń lekarzy i rządu. - Musimy pamiętać, że walka z tym kryzysem, to zadanie zespołowe. Nikt z nas nie jest Supermanem, ale wspólnie możemy osiągnąć wszystko - kończy były obrońca m.in. Juventusu Turyn i Realu Madryt.