Lektura niemieckich gazet nie pozostawia wątpliwości: Borussia pożegnała się ostatecznie z marzeniami o odzyskaniu tytułu. Cztery punkty to strata nie do odrobienia w dwóch kolejkach, jakie zostały do końca sezonu.
Do meczu w Bremie piłkarze Luciena Favre'a przystępowali, wiedząc, że muszą wygrać z Werderem, by zachować cień szansy na mistrzostwo. Godzinę wcześniej Bayern pokonał 3:1 zamykający tabelę Hannover 96 (na 1:0 trafił Robert Lewandowski, to jego 22. gol w Bundeslidze) i powiększył przewagę do pięciu punktów. Borussia szybko objęła prowadzenie (Christian Pulisic), jeszcze przed przerwą na 2:0 podwyższył Paco Alcacer. Nic nie zwiastowało nadchodzącej katastrofy.
Roman Buerki miał niewiele pracy i być może to uśpiło jego czujność. W 70. minucie puścił między nogami piłkę po strzale Kevina Moehwalda z linii pola karnego, a chwilę później po raz drugi pokonał go inny z zawodników, który kwadrans wcześniej wstał z ławki rezerwowych – Claudio Pizarro.
40-letni snajper z Peru spędził w Bayernie aż dziewięć sezonów, teraz wyświadczył swojemu byłemu klubowi dużą przysługę. Wszystko wskazuje, że to jego bramka będzie przełomowym momentem wyścigu o tytuł.
Pizarro cieszy się w Monachium ogromnym szacunkiem. Karl-Heinz Rummenigge miał zaproponować mu nawet posadę, gdy już zdecyduje się zakończyć karierę. Po tym, co wydarzyło się w miniony weekend, może więc wrócić do Bawarii jako bohater.