Ucieczka Ronaldo i polski peleton

Dwie bramki Arkadiusza Milika. Krzysztof Piątek wyprzedzony przez Cristiano Ronaldo. Liverpool rozbił Arsenal 5:1.

Aktualizacja: 30.12.2018 17:58 Publikacja: 30.12.2018 17:56

Arkadiusz Milik w Serie A zdobył już 10 goli

Arkadiusz Milik w Serie A zdobył już 10 goli

Foto: AFP

Serie A dotarła do półmetka, Juventus już zostawił konkurencję w tyle (9 punktów przewagi nad drugim w tabeli Napoli), a Ronaldo właśnie wskoczył na pozycję lidera klasyfikacji strzelców (14 goli).

Ale chyba nikt się nie spodziewał, że przez długi czas Portugalczyk będzie oglądał plecy bombera z Polski, jak we Włoszech nazwano Piątka, i dopiero w ostatni weekend przed zimową przerwą – dzięki dwóm trafieniom w meczu z Sampdorią (2:1 dla Juve, Wojciech Szczęsny doznał kontuzji na rozgrzewce i nie zagrał) – zmieni go na prowadzeniu. Nie wystarczyło to jednak, by Ronaldo mógł ósmy raz z rzędu przekroczyć granicę 50 bramek w roku kalendarzowym. Licznik zatrzymał się na liczbie 49.

Runda rewanżowa Serie A zapowiada się pasjonująco. Po piętach Portugalczykowi depcze już nie tylko debiutujący w lidze włoskiej Piątek, ale też wracający do formy po dwóch poważnych kontuzjach kolan Milik.

Pierwszy z polskich snajperów w miniony weekend swojego dorobku (13 goli) nie powiększył, Genoa zremisowała bezbramkowo z Fiorentiną, a Piątek dostał żółtą kartkę i w następnym spotkaniu – z Milanem – będzie musiał pauzować.

Milik, jak ma ostatnio w zwyczaju, trafił dwukrotnie (Napoli – Bologna 3:2), a udany koniec rundy (sześć goli w pięciu meczach) spowodował, że uzbierał już dziesięć bramek. – Udowadnia, że jest wielkim napastnikiem – mówi trener Carlo Ancelotti, a pochwał nie szczędzą mu także włoskie media. „O Miliku zawsze trzeba pamiętać" – pisze „Gazzetta dello Sport".

Może choć na chwilę ucichną głosy, że Napoli potrzebuje skuteczniejszego napastnika, i ustaną spekulacje, kto mógłby Milika w tej roli zastąpić.

Piłkarze Serie A mieli w tym roku wyjątkowo pracowite święta. Przyszła pora na krótki, zasłużony urlop. Na boiska wrócą 19 stycznia.

W Anglii tradycyjnie już czasu na odpoczynek nie ma. Okres bożonarodzeniowo-noworoczny z reguły weryfikuje plany i marzenia kandydatów do mistrzostwa. Tottenham przegrał u siebie w sobotę z beniaminkiem z Wolverhampton (1:3), Manchester City pokonał wprawdzie w niedzielę Southampton (3:1, 90 minut i żółta kartka Jana Bednarka), ale kilka dni wcześniej uległ Leicester (1:2), które przed świętami pokonało też Chelsea (1:0).

I tylko Liverpool sprawia wrażenie drużyny, którą wszelkie kłopoty zdają się omijać szerokim łukiem. Dziewięć zwycięstw w ostatnich dziesięciu meczach, 28 zdobytych goli i zaledwie cztery stracone – maszyna Juergena Kloppa prze do przodu niczym wyścigowe auto. W sobotę o jej mocy przekonał się Arsenal.

Trzy minuty trwała radość gości po bramce Ainsleya Maitlanda-Nilesa. Pierwszym i jedynym. Liverpool wsadził rywali na karuzelę i chwilę później był już na prowadzeniu. Dwa gole Roberto Firmino (drugi bardziej efektowny, bo Brazylijczyk nim pokonał Bernda Leno, mijał rywali jak slalomowe tyczki) pozwoliły odzyskać kontrolę nad meczem. Gospodarzom to nie wystarczyło, wciąż atakowali, obnażając słabość defensywy Arsenalu.

Do bramki trafiali jeszcze Sadio Mane, Mohamed Salah (z rzutu karnego) i po raz trzeci Firmino (również z 11 metrów). Aż strach pomyśleć, jakim wynikiem skończyłby się ten szlagier, gdyby w drugiej połowie piłkarze Kloppa nie zdjęli nogi z gazu.

– Nasza reakcja była znakomita, ale możemy grać jeszcze lepiej – cieszy się trener Liverpoolu. – Nie jestem najmądrzejszą osobą na świecie, ale nie jestem też idiotą, by sądzić, że aktualna przewaga nad konkurencją czyni z nas faworytów do tytułu. Jeśli w czwartek przegramy z Manchesterem City, może ona stopnieć do czterech punktów, ale oczywiście zrobimy wszystko, by tam wygrać – zapowiada Klopp.

Serie A dotarła do półmetka, Juventus już zostawił konkurencję w tyle (9 punktów przewagi nad drugim w tabeli Napoli), a Ronaldo właśnie wskoczył na pozycję lidera klasyfikacji strzelców (14 goli).

Ale chyba nikt się nie spodziewał, że przez długi czas Portugalczyk będzie oglądał plecy bombera z Polski, jak we Włoszech nazwano Piątka, i dopiero w ostatni weekend przed zimową przerwą – dzięki dwóm trafieniom w meczu z Sampdorią (2:1 dla Juve, Wojciech Szczęsny doznał kontuzji na rozgrzewce i nie zagrał) – zmieni go na prowadzeniu. Nie wystarczyło to jednak, by Ronaldo mógł ósmy raz z rzędu przekroczyć granicę 50 bramek w roku kalendarzowym. Licznik zatrzymał się na liczbie 49.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego