O jaką instytucje chodzi? Oczywiście o szumnie zapowiadaną przez legislatorów Prostą Spółkę Akcyjną. Czy podbije ona branże, szczególnie te, które korzystają z najnowszych osiągnięć techniki, czy też zanim się narodzi, to spocznie na oczekiwaniach, nie spełniając pokładanych w niej nadziei. Odpowiedź będzie niebawem. Pokażą ją rejestry handlowe. Z pewnością nie osiągnie ona takiego sukcesu, jaki od lat towarzyszy spółkom z ograniczoną odpowiedzialnością, których funkcjonuje w Polsce ponad 300 tysięcy. Może jednak zaspokoić ambicje, zwłaszcza młodych, dobrze rokujących, menedżerów z pogranicza nauki i nowych technologii. Będzie ona zwłaszcza atrakcyjna dla tych, którzy dysponują know how, patentami, licencjami i nowymi pomysłami organizacyjno – produkcyjnymi, gdyż samo założenie prostej spółki nie wymaga nakładów pieniężnych. Jest to poważne novum w regulacjach kodeksu spółek handlowych, które z zasady wymagają wniesienia wkładu finansowego przy rozpoczynaniu biznesu. Prosta Spółka Akcyjna pozwala natomiast na wkład w formie niepieniężnej, jej akcje nie mają też wartości nominalnej, choć mogą oczywiście przynosić zysk. Wydaje się jednak, że nawet średnie zainteresowanie branż Prostą Spółka Akcyjną powinno dać wystarczającą satysfakcję biznesowi, który postawił sobie za cel zaspokojenie ambicji organizatorów startupów i twórców nowych technologii. Warto jeszcze dodać, że przepisy umożliwiają założenie prostej spółki na odległość w trybie s24 przy pomocy wzorca umowy i systemu teleinformatycznego, zarządzanie w świecie wirtualnym, odbywanie walnego zgromadzenia przy pomocy środków komunikowania na odległość, głosowanie przez e-mail.

Więcej o szczegółach w artykule Karola Rusina na kolumnie „Zbawienie dla startupów czy gehenna dla wierzycieli".