Już prawie miesiąc minął od poranka 2 sierpnia, gdy w celi więzienia na warszawskiej Białołęce odnaleziono ciało Kosteckiego, kiedyś obiecującego pięściarza, potem mającego coraz poważniejsze problemy z prawem. Trudno tu rozstrzygać, jak było i czy rację mają pełnomocnicy rodziny zmarłego, prezentujący tezę, że jego śmierć nie była samobójcza, a wręcz – że doszło do zbrodni. Jednak poważnym problemem jest to, że wciąż nie możemy się doczekać transparentnego wyjaśnienia, jak było naprawdę.

Czytaj też: Śmierć Kosteckiego to nie samobójstwo? Hipoteza pełnomocników

Pierworodnym grzechem prokuratury jest tu brak zgody na ponowne oględziny zwłok Kosteckiego, o które wnosili pełnomocnicy jego rodziny. To wtedy trzeba było w zarodku uciąć dyskusje o udziale osób trzecich i dwóch śladach na szyi, które – jak twierdzą dziś mecenasi Dubois i Giertych – mógł zostawić paralizator domowej roboty. Szczerze mówiąc, wątpię w taki scenariusz i równie szczerze dodam, że chciałbym go całkowicie wykluczyć. I myślę, że gdyby wtedy, przed miesiącem, pełnomocnikom rodziny okazać minimum zaufania, podnieść kurtynę i powiedzieć: proszę bardzo, zróbmy ponowne oględziny i zakończmy już tę sprawę, nie mnożylibyśmy teraz domysłów.

Szkoda, że pełnomocników rodziny nie dopuszczono do wszystkich czynności w tym śledztwie i że teraz prokuratorzy niczym z oblężonej twierdzy muszą ostrzeliwać nas wynikami analiz, według których pięściarz nie był niczym odurzony ani też żaden killer nie wchodził w nocy do jego celi. Także rzecznik praw obywatelskich nie podejmowałby wtedy sprawy i nie doszłoby do niepotrzebnej wymiany oświadczeń między nim a Służbą Więzienną.

Trzeba mieć wiele szacunku dla jej pracy. Zadaniem Służby Więziennej – oprócz pilnowania osadzonych – powinna być praca nad tym, by skazany po wyroku zmienił swoje życie i już za kraty nie wrócił. Bez wielkiej zmiany w nakładach na tę formację nie ma dziś na to szans. Przyszłoroczny budżet dla więziennictwa jest wysoki, bo rusza obiecywany od dawna program modernizacji tej służby. Trzymajmy więc kciuki, bo na razie przy okazji tej sprawy zaufanie do wymiaru sprawiedliwości wcale nie rośnie.