Czego uczą włoscy populiści

Opuszczenie strefy euro nie wydaje się dzisiaj prawdopodobnym scenariuszem dla Włoch – pisze doradca zarządu Lewiatana.

Aktualizacja: 24.07.2018 21:30 Publikacja: 24.07.2018 21:00

Czego uczą włoscy populiści

Foto: Pixabay

Włochy rozpoczęły właśnie wyjątkowy eksperyment, który z ciekawością obserwowany będzie w całej Unii Europejskiej. Utworzenie rządu składającego się z populistów prawicowych i lewicowych jest czymś, czego nie widziano nigdzie wcześniej w Europie. Co może przynieść ten eksperyment? Tego z pewnością dzisiaj nikt nie może powiedzieć, ale wiele wskazuje na to, że albo zobaczymy kontynuację w rodzaju więcej tego, co już było, albo totalną katastrofę gospodarczą Włoch.

Przed uformowaniem rządu tej pozornie egzotycznej koalicji skrajnie lewicowych populistów Ruchu 5 Gwiazd komika Beppe Grillo oraz prawicowej Ligi wielu obserwatorów spodziewało się katastrofy. Szef tego drugiego ugrupowania – od lat zakorzenionego w głównym nurcie włoskiej polityki – Mateo Salvini snuł otwarte rozważania o wyprowadzeniu Włoch ze strefy euro i przywróceniu tego, co populiści nazywają suwerennością monetarną. Tymczasem po kilku miesiącach funkcjonowania tej koalicji wydaje się, że wprawdzie zawsze katastrofa może się wydarzyć, ale raczej przez przypadek i nie jest już planowana przez architektów tej osobliwej koalicji.

Północ i Południe

Do zmiany władzy we Włoszech doszło zresztą w momencie, kiedy wprawdzie gospodarka powróciła na ścieżkę wzrostu (o 1,7 proc. w 2017 r.), ale jego trwałość stoi pod znakiem zapytania, gdyż stan finansów publicznych jest zły, nierównowagi makroekonomiczne się nie zmniejszają, demografia jest fatalna, regulacje gospodarki mają charakter wyjątkowo uciążliwy, co wywołuje obawy przedsiębiorców i tym samym rewizję w dół prognoz wzrostu gospodarczego. Zagregowane wyniki i prognozy gospodarcze Włoch nie pokazują gigantycznych różnic w poziomie aktywności gospodarczej i ścieżek rozwoju północy i południa kraju. Ogólny wzrost PKB na poziomie 1,7 proc. nie odzwierciedla doskonałych wyników Północy, podczas gdy Południe balansuje na granicy recesji z wielkim bezrobociem i problemami z praworządnością. W pierwszej połowie 2018 r. dobre wyniki wykazywała giełda, bardzo szybko rozwijał się eksport, a kraj wykazywał sporą nadwyżkę na bilansie obrotów bieżących (2,6 proc. PKB), co świadczy o wysokiej konkurencyjności gospodarki.

Problem od lat stanowi słaby system bankowy, niedostatecznie skapitalizowany, rozproszony, obarczony wysokim udziałem złych kredytów, czego wyrazem na rynku polskim była sprzedaż przez UniCredit Pekao SA. Stan finansów publicznych jest na tyle zły, że nie widać specjalnie przestrzeni na fiskalne stymulowanie gospodarki, ale raczej na ich konsolidację. Wydatki publiczne przekraczają 50,2 proc. PKB, a deficyt finansów publicznych wynosi 132 proc. (!), co czyni Włochy bardzo wrażliwe na zewnętrzne szoki. Kraj ten był również w ostatnich latach głównym beneficjentem niekonwencjonalnej polityki monetarnej EBC, która drastycznie obniżyła koszty obsługi długu dla budżetu włoskiego. Niemniej EBC rozpoczyna właśnie wychodzenie z polityki luzowania ilościowego, co z pewnością spowoduje wzrost stóp procentowych oraz przełoży się na wyższe koszty obsługi długu dla Włoch.

W wyniku marcowych wyborów parlamentarnych Ruch 5 Gwiazd (M5S) wygrał zdecydowanie na Południu, głosząc skrajnie lewicowe hasła, takie jak interwencjonizm państwowy, w szczególności poprzez wprowadzenie wynagrodzenia podstawowego dla wszystkich w wysokości 780 euro na osobę. Liga wygrała natomiast na Północy, którą jej lider Mateo Salvini przekształcił w twardą nacjonalistyczną prawicę z programem nakierowanym na obniżanie podatków i wstrzymanie imigracji. Gdyby brać na poważnie umowę koalicyjną między dwoma tymi ugrupowaniami i zakładać jej pełne wdrożenie, oznaczałoby to zwiększenie wydatków aż o 125 mld euro i 15 proc. wzrostu wydatków publicznych! Nie ma to nic wspólnego nie tylko z paktem stabilizacji i rozwoju UE, ale przede wszystkim ze zdrowym rozsądkiem. Oczywiście nie można zupełnie wykluczyć, że istotne cięcia podatkowe i bardziej rozsądny system redystrybucji dochodu nie będą miały pozytywnego wpływu na wzrost gospodarczy i tym samym ułatwią obsługę długu, jednak skala zapowiedzianych kroków po prostu uniemożliwia spięcie budżetu państwa. Uchodzący za umiarkowanego keynesistę o konserwatywnych przekonaniach nowy minister gospodarki i finansów Giovanni Tria już zapowiedział przesunięcie zapowiadanych cięć podatków, a także wprowadzenie powszechnego wynagrodzenia podstawowego na rok 2019.

Uwaga o euro w Polsce

Ponadto Włochy zawsze były krajem o wysokiej stopie oszczędności, co przekłada się na wysokie wskaźniki zamożności ludności (164 tys. euro wobec tylko 51,5 tys. w Niemczech, co wynika przede wszystkim z posiadania majątku w postaci własnego mieszkania), stąd też rewolucyjne pomysły w rodzaju opuszczenia strefy euro nie znajdują powszechnego poparcia społecznego. Chronicznie tracąca na wartości lira wymuszała wysokie oszczędności lokowane w aktywa niefinansowe. Powrót do liry dzisiaj oraz jej natychmiastowa nieunikniona deprecjacja oznacza wprawdzie ulgę dla finansów publicznych (inflacyjna redukcja długu), ale jednocześnie też nałożenie wysokiego podatku majątkowego na przeciętnego Włocha. Ten aspekt wpłynął najprawdopodobniej na obecne stanowisko Salviniego. Zwolennicy Ligi mieszkają przede wszystkim w bogatej Północy, które należą do najbogatszych regionów Europy co najmniej od XIV wieku. Dominuje tam nowoczesny przemysł związany z eksportem, który pełni istotną rolę w łańcuchu tworzenia wartości dla wielu firm niemieckich. Dla nich dostęp do wspólnego rynku europejskiego jest kluczowym elementem ich modelu biznesowego. Salvini zmienił dzisiaj swoją retorykę. Początkowo chciał odzyskać suwerenność monetarną, by w ten sposób wspierać eksport. Ci jednak sami sobie dobrze poradzili.

Ponadto euro było w jego retoryce kozłem ofiarnym dla wyjaśnienia słabej kondycji gospodarki włoskiej. Jakiś sukces to przyniosło, niemniej to nie eurosceptycyzm przyciągnął głosy wyborców do obozu Salviniego. Wybrali oni Ligę głównie dlatego, że obiecała obniżyć podatki, wstrzymać imigrację oraz przeforsować obniżenie wieku emerytalnego. Po „sukcesie" z odmową przyjęcia łodzi z imigrantami z Afryki i skierowania jej do Hiszpanii popularność Salviniego i Ligi skokowo wzrosła z 17 do 30 proc. To nie euro, tylko imigracja jest zatem elementem napędzającym głosy wyborców! Opuszczenie strefy euro nie wydaje się zatem dzisiaj prawdopodobnym scenariuszem dla Włoch. Bardziej prawdopodobne jest to, że obydwaj ambitni liderzy mogą doprowadzić do przesilenia rządowego w sytuacji, gdy jeden z partnerów będzie zyskiwał sondażowo kosztem drugiego. A tak się dzieje dzisiaj wobec popularności skrajnie prawicowych antyimigracyjnych haseł Ligi. Łatwo można sobie wyobrazić scenariusz, że nowe rozdanie polityczne we Włoszech będzie oznaczało powrót do układów koalicyjnych z tradycyjnymi ugrupowaniami, tzn. Ligi z Forza Italia Berlusconiego lub M5S z osłabioną Partią Demokratyczną. Oznaczać to będzie koniec eksperymentu z dwoma skrajnymi populizmami i ich pewne ucywilizowanie bez rewolucyjnych haseł. Europa oraz rynki finansowe mogłyby wówczas odetchnąć.

Na marginesie włoskiej polityki jedna uwaga nt. dyskusji o euro w Polsce. Premier Morawiecki nawet wbrew włoskim populistom utrzymuje, że sprzeciw rządu PiS wobec wejścia Polski do strefy euro to stanowisko pragmatyczne. Po czym powtórzył znane od lat slogany niegodne rzeczowej debaty (w razie sytuacji kryzysowej brak płynnego kursu walutowego ściągnąłby na nas kłopoty, przed głęboką recesją w 2009 r. uchronić nas miała złotówka, a własna waluta to bardzo ważny element bezpieczeństwa gospodarczego, Słowacy i Litwini mają szturmować polskie sklepy przygraniczne, a kryzys finansowy Grecji to głównie problem funkcjonowania wspólnej waluty). Po niemalże trzech latach sprawowania władzy można się jednak czegoś nauczyć od włoskich populistów. Im wystarczyły trzy miesiące u władzy, by nie używać cienkich argumentów krytycznych w stosunku do wspólnej waluty europejskiej w bieżącej narracji politycznej. Ile czasu zajmie to nam? Z punktu widzenia interesów strategicznych Polski lepiej byłoby, gdyby stało się to szybciej niż później. To zły temat dla różnienia się w tak fundamentalnych sprawach.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację