Robert Gwiazdowski: Ropa poleciała na południe

Po tym, jak ceny ropy naftowej WTI z dostawą na maj spadły poniżej zera, mogłoby się wydawać, że więcej osób zacznie dostrzegać różnicę między ropą naftową a „kontraktami na ropę naftową".

Aktualizacja: 23.04.2020 06:28 Publikacja: 22.04.2020 19:33

Robert Gwiazdowski: Ropa poleciała na południe

Foto: AFP

Tak jak ze złotem – czym innym jest realne złoto (Au), a czym innym papier, na którym jest napisane: „jestem złoto". Bo łatwo można się przekonać, że to jednak celuloza.

Wydobytą ropę naftową trzeba albo przerobić, albo przechować. Jak popyt na produkty rafinacji ropy naftowej maleje – samochody mniej jeżdżą, samoloty nie latają – to trzeba mniej ropy wydobywać albo więcej przechowywać. Magazyny nie są z gumy i się nie rozciągną.

Są producenci ropy i jej przetwórcy. Są też spekulanci z „rynków finansowych", którzy mają w nadmiarze e-gotówki z kolejnych transz „luzowania ilościowego". Zamawiają ropę u producentów z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, a potem ją sprzedają. Niczego nie muszą przerabiać. „Przechowują" jedynie kontrakty. I ten sprytny model się właśnie rypnął.

Dlaczego właśnie teraz? Cofnę się do roku 2008, gdy w pierwszych dniach lipca ceny ropy osiągnęły historyczne maksimum – 147 dol. za baryłkę. Dlaczego ropa drożała od stycznia 2007 do stycznia 2008 r. z 52 do 93 dol. za baryłkę, to się jeszcze daje wytłumaczyć euforią, jaka wówczas panowała. Dlaczego od połowy września 2008 (po upadku Lehman Brothers) do końca grudnia 2008 r. poleciała „na południe" – jak to lubią określać analitycy z „rynków finansowych" – z 89 do 38 dol. za baryłkę, też się jeszcze daje wytłumaczyć. Bo „domy w Ameryce potaniały"! Wiem, że to śmieszne, ale wielu „analityków" tak właśnie tłumaczyło istotę ówczesnego kryzysu.

Konsekwencją tego „spadku cen domów" było jednak ogólne spowolnienie gospodarcze. Więc popyt na ropę zmalał. Dlaczego jednak od marca do lipca 2008 r. jej ceny tak szybko „wędrowały na północ" – ze 100 do 147 dol. za baryłkę? Jak rosły jej ceny, to rosły także wyceny akcji koncernów naftowych i wartość „aktywów" ich akcjonariuszy – także tych, którzy spekulowali na ropie. Ale w nieskończoność tak się nie da. Rządy „rynków finansowych" na każdym rynku kończą się fatalnie. Jak huragany, terroryści i dyktatorzy sprzyjają hossie, to coś musi być nie tak z tą „hossą" i bessa będzie wtedy dłuższa i silniejsza. A wracając do sytuacji bieżącej – w tym tygodniu niektórzy sprzedawali kontrakty na czerwiec i kupowali te szybciej taniejące na maj. Nawet na tym jeszcze zarobili. Co zrobią w czerwcu? „Pomyślę o tym jutro" – jak mawiała Scarlett O'Hara w „Przeminęło z wiatrem".

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI

Tak jak ze złotem – czym innym jest realne złoto (Au), a czym innym papier, na którym jest napisane: „jestem złoto". Bo łatwo można się przekonać, że to jednak celuloza.

Wydobytą ropę naftową trzeba albo przerobić, albo przechować. Jak popyt na produkty rafinacji ropy naftowej maleje – samochody mniej jeżdżą, samoloty nie latają – to trzeba mniej ropy wydobywać albo więcej przechowywać. Magazyny nie są z gumy i się nie rozciągną.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację