Kontrowersyjna doktryna ekonomiczna rządu

W ciągu pierwszych 120 dni rządu Beaty Szydło dążenie do dużo większej niż dotąd roli państwa w sprawach gospodarczych okazało się ważnym i świadomie realizowanym programowym celem działania – piszą eksperci.

Publikacja: 21.03.2016 20:00

Stanisław Gomułka

Stanisław Gomułka

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Wpływ nowej doktryny ekonomicznej jest widoczny na wszystkich polach polityki gospodarczej, od zarządzania problemami makroekonomicznymi i relacji gospodarczych z zagranicą (w tym relacji z inwestorami zagranicznymi oraz UE) po regulacje dotyczące emerytur, systemu bankowego i rynku pracy.

Przypomnijmy niektóre zasady tej doktryny, w wyjątkowo dużym stopniu i zakresie sprzeczne z pryncypiami światowej akademickiej ekonomii. Sposobem na potrzebne podniesienie inwestycji krajowych ma być duży wzrost transferów socjalnych pobudzających konsumpcję. Sposobami na większą aktywność innowacyjną polskich przedsiębiorstw i większą niż firm z kapitałem zagranicznym rolę w produkcji i eksporcie mają być ograniczenie wagi bezpośrednich inwestycji zagranicznych oraz szybszy wzrost płac. Sposobem na zmniejszenie szarej strefy i wzrost ogólnego zatrudnienia ma być silny wzrost płacy minimalnej. Sposobem na poprawę sytuacji emerytów i finansów ZUS ma być obniżenie wieku emerytalnego. Sposobem na większą aktywność kredytową banków ma być ich polonizacja, a temu ma służyć większe ich obciążenie podatkami i transferami na rzecz dużej grupy indywidualnych kredytobiorców. Sposobem na zwiększenie aktywności zawodowej ludności na obszarach wiejskich ma być z kolei już od początku kwietnia 2016 r. silny wzrost transferów socjalnych (o około 11–12 mld zł rocznie) do tych obszarów poprzez program 500+.

Nie ma miejsca na samodzielność

W żadnym jednak obszarze zmiana doktryny ekonomicznej nie jest być może artykułowana i po części realizowana silniej niż w zarządzaniu spółkami Skarbu Państwa (ssp). Wymiana praktycznie całej kierowniczej kadry menedżerskiej tych spółek, bez ocen ich kompetencji i dotychczasowych osiągnięć, oraz seria wywiadów prasowych ministra Skarbu Państwa Dawida Jackiewicza pozwalają już na dość precyzyjne określenie celów i metod realizacji nowej rządowej doktryny w tym obszarze. Państwu wyznaczana jest w niej rola wiodącego przedsiębiorcy, centralnie realizującego poprzez te spółki cele opisane jako narodowe.

Nie ma w tej doktrynie miejsca na kontynuację prywatyzacji ani na samodzielność ssp czy dbanie o rynkową konkurencję. Zamiast tego narzucane są regulacje rynku pracy i tryb zarządzania ssp, które są bezpośrednim nawiązaniem do praktyk gospodarki centralnie planowanej. Tak opisaną doktrynę rządu oceniamy zdecydowanie negatywnie. Jej stosowanie godzi nie tylko w interes finansowy przedsiębiorstw sektora publicznego, ale także w interes gospodarczy sektora prywatnego.

Minister deklaruje w szczególności wzięcie jednoosobowej odpowiedzialności za wybór kadry zarządzającej (w miejsce wyborów konkursowych na uzdrowionych zasadach) oraz politycznie umocowanych rad nadzorczych. Niska efektywność ssp, jeśli pozostają w faktycznym władztwie polityków i biurokratów, była dotąd akceptowanym aksjomatem. Takie przedsiębiorstwa bowiem stanowią łup polityczny kolejnych ekip rządzących, obszar patologicznych stosunków pracy, enklawę nieprzestrzegania zasad elementarnego ładu korporacyjnego.

Spółki wysokiego ryzyka

Tam, gdzie państwo jest jedynym właścicielem firm, przynajmniej nie ma konfliktu z innymi akcjonariuszami. Ale w wielu spółkach giełdowych z rozproszonym akcjonariatem Skarb Państwa (SP) jest mniejszościowym udziałowcem, na tyle jednak dużym, aby były one pod jego faktyczną kontrolą. Takie spółki stają się obszarem wysokiego ryzyka dla prywatnych akcjonariuszy w tych spółkach, co obniża ich rynkową wycenę. Przed laty, w okresie transformacji, dla ratowania majątku SP przed dekapitalizacją i upadkiem zdecydowano się na sięgnięcie m.in. po kapitał prywatny rodzącej się polskiej klasy średniej. Wejście niektórych ssp na giełdę wiązało się z określonymi obietnicami stopy zwrotu z kapitału i zwiększania wartości firm dzięki zasileniu ich kapitałem prywatnym na rozwój. Obecnie obowiązująca doktryna nie liczy się z tak określonymi zasadami funkcjonowania inwestycji kapitałowych w ssp i ustanawia post factum nowe zasady, inne niż obiecane w prospektach emisyjnych.

Zamierzone działania Skarbu Państwa w tzw. spółkach strategicznych – a do tej roli zaliczono ponad 50 największych polskich firm z udziałem SP – są określane przez ministra skarbu jako misyjne, służące realizacji celów szerszych niż dobro indywidualnej firmy. Tworzenie centralnie zarządzanych czempionów i koncernów, zarządzanych w strukturze holdingu, służyć ma nie interesowi firm, ale zdefiniowanemu przez państwową biurokrację interesowi narodowemu. Taki pogląd brzmi atrakcyjnie tylko na papierze, bo w praktyce takie działania będą pogłębiać już istniejące zjawiska patologiczne. Powstaje pytanie, czy jest uczciwe przy tak zniekształconych zasadach, niezgodnych z kodeksem spółek handlowych, utrzymywanie ich formy publicznej?

Beneficjenci ofiarami

Znaczącą częścią nowej doktryny ekonomicznej rządu jest kwestia tzw. repolonizacji firm, zwłaszcza sektora finansowego. Jest to cel potencjalnie bardziej propagandowy niż realistyczny. Niemniej powoduje obniżenie wiarygodności kraju i w konsekwencji wzrost ryzyka inwestycyjnego. Zła opinia rozciąga się na całość gospodarki, a nie tylko na inwestycje w ssp.

Ma to potencjalnie daleko idące skutki. Tylko w styczniu br. inwestorzy zagraniczni wycofali z polskiego rynku długu 13,1 mld zł, wywierając presję na podwyższenie stóp procentowych od tego długu. Stopy procentowe od tego długu są już obecnie o około 2 punkty procentowe wyższe niż w krajach sąsiednich. Całkowite zadłużenie zagraniczne Polski, państwowe i prywatne, to kwota ok. 350 mld dol., czyli ok. 1400 mld zł. Tak więc podwyższenie kosztu obsługi tylko o 1 pp. skutkuje zwiększeniem kosztów obsługi zadłużenia o około 14 mld zł. Są to kwoty, z którymi Ministerstwo Finansów i polskie przedsiębiorstwa będą się musiały zmierzyć już teraz, a nie w nieokreślonej przyszłości.

Nieefektywność działania ssp, zachowawcze próby rozwiązywania strukturalnych problemów górnictwa i energetyki, deklarowane utrzymywanie wszystkich kopalń węglowych i przerostów zatrudnienia kreują w nieunikniony sposób koszty, które ponosi całe społeczeństwo jako końcowy właściciel tak zarządzanych zasobów. Koszty te wyrażają się w zawyżonych cenach energii elektrycznej, dużych obciążeniach emerytalnych budżetu, zaniżonych dywidendach ssp. Ostatecznie więc to cała gospodarka, włącznie z sektorem prywatnym, traci na konkurencyjności, o którą stara się zabiegać plan Morawieckiego.

Wstrzymanie procesów prywatyzacyjnych zachowuje we władaniu państwa nie tylko grono faktycznie strategicznych zasobów infrastruktury krytycznej, lecz wiele firm, których „strategiczność" nie jest niczym merytorycznym uzasadniona. Rzucającym się w oczy efektem jest zachowanie we władztwie politycznym większej liczby stanowisk i synekur oraz rozprzestrzenienie przyszłego holdingu państwowego na większość obszarów gospodarki.

Podsumowując, odnosimy wrażenie, że dla wprowadzenia w życie swojej narodowo-państwowej ideologii i dla osiągnięcia swoich krótkoterminowych celów politycznych partia dziś rządząca gotowa jest akceptować ryzyko wystąpienia dużych kosztów dla długofalowego interesu gospodarczego kraju, co może być interpretowane jako nieliczenie się z tym długofalowym interesem. W ten sposób budowana jest rzeczywistość, w której słabiej zorganizowane i mniej liczne warstwy społeczeństwa mogą zostać ofiarą „igrzysk, gdy zabraknie chleba". Być może rządzący nie zdają sobie sprawy z tego, że na dłuższą metę ofiarami tej doktryny zostaną także jej krótkookresowi beneficjenci.

Stanisław Gomułka jest głównym ekonomistą BCC, Wojciech Warski – wiceprzewodniczącym Rady Dialogu Społecznego i przewodniczącym Konwentu BCC

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację