Po latach chudych Modlin, podwarszawskie lotnisko tanich linii lotniczych, nareszcie rozwija skrzydła. Nie dość, że ruszy blokowana przez poprzednie rządy rozbudowa, to nie będzie on już zdany wyłącznie na Ryanaira. Z końcem roku zacznie stąd latać Air Arabia z Szardży, a niewykluczone, że znów zawita WizzAir.
Oby tak było. Bo nierozbudowywane za rządów PiS stołeczne Okęcie (powód: „bo CPK”) zaczyna się dławić, co uniemożliwia zwiększenie przewozów przez LOT. Powiększony Modlin mógłby naszego zapracowanego Chopina odciążyć, choćby z czarterów.
Czytaj więcej
Dlaczego Ryanair zdecydował się na podpisanie wieloletniej umowy z lotniskiem w Modlinie? Powodów...
Oby CPK nie stał się drugim Radomiem
Dlaczego to ważne? Bo zanim powstanie Centralny Port Komunikacyjny (którego projekt, wbrew histerii niedawno rządzących, jest kontynuowany), nasz rodzimy LOT musi do niego „dorosnąć”. Skoro ma być to jego hub, musi w międzyczasie zdobyć tylu nowych pasażerów, by CPK, gdy już powstanie, nie świecił pustkami i nie był kosztownym białym słoniem.
Takim, jak port lotniczy Radom. Nikt nie chciał z niego latać, więc PiS kosztem ponad 800 mln zł rozbudował go. Zwyciężyło chciejstwo wpływowych lokalnych posłów tej i logika „z Radomia bliżej nad Morze Śródziemne”? Życie zweryfikowało te genialne założenia, bo choć lot faktycznie trwa trzy minuty krócej, to do Radomia jedzie się z Warszawy godzinę, półtorej dłużej. Po nowym gmachu lotniska i pasie startowym dalej więc hula wiatr. I nie pomogła nawet kuriozalna zmiana nazwy na „Warszawa Radom”, nikt się nie nabrał.