III RP zbyt długo ociągała się z upamiętnieniem partyzantów, którzy po 1945 roku nie złożyli broni, nie wierzyli w trwałość porządku powojennego i czekali w gotowości na wybuch trzeciej wojny światowej. Musieli na oddanie im sprawiedliwości czekać tak długo również dlatego, że wśród twórców III RP znaczącą rolę odgrywały środowiska mające swoje korzenie w komunizmie, które czuły naturalną niechęć do wyklętych. Środowiska, z których także dziś słychać głosy krytyczne wobec oddawania hołdu żołnierzom antykomunistycznego podziemia.

Owszem, historia nie jest czarno-biała. Także wśród wyklętych, obok bohaterów, honorowych oficerów przedwojennego wojska polskiego czy też partyzantów zahartowanych podczas niemieckiej i sowieckiej okupacji w czasie drugiej wojny światowej, zdarzali się zwykli przestępcy. Ale Żołnierze Wyklęci nie dlatego zostali wyklęci za czasów komunizmu, że bywali wśród nich przestępcy, ale dlatego, że nie zaakceptowali ustaleń jałtańskich. I z tego tylko powodu tysiące z nich zostało zamordowanych w lasach, w ubeckich katowniach, w miejscach straceń, wielu odsiedziało wieloletnie wyroki. Dlatego należy się im dziś szacunek i upamiętnienie, podobnie jak innym bojownikom o niepodległość.

Trzeba oczywiście uważać, aby z czczenia wyklętych nie uczynić pustej celebry. Aby młodzież, dla której wzorem powinni być ludzie, którzy walczyli o wolną Polskę, nie poczuła przesytu i przymusu. Żadna ze stron politycznego konfliktu nie powinna także wykorzystywać pamięci o Żołnierzach Wyklętych w partyjnych sporach. Rozpamiętywanie przeszłości nigdy też nie zastąpi nam myślenia o przyszłości. Ale nie zbudujemy dobrej przyszłości, odcinając się od przeszłości.