Mariusz Cieślik: Życie jest serialem

O czym rozmawiali ludzie, kiedy nie było Netflixa? Pamiętacie państwo? Bo mnie coraz trudniej to sobie przypomnieć.

Aktualizacja: 02.02.2020 11:40 Publikacja: 02.02.2020 00:01

Mariusz Cieślik: Życie jest serialem

Foto: mat. prasowe/Netflix

Oczywiście nie chodzi tylko o Netflixa. Są przecież i HBO, i Canal Plus, i Amazon, i Player, IPLA, a ostatnio do gry włączyło się także Apple TV z fenomenalnym „The Morning Show". „Wiedźmin", „The Crown", „Dwóch papieży", „Wataha", „Ślepnąc od świateł" to są dziś wydarzenia kulturalne, o których mówią tzw. WSZYSCY. Bo przecież wszyscy potrzebujemy jakiegoś wspólnego kodu kulturowego. Przez długie lata dostarczały nam go książki i prasa. Później radio i telewizja. A teraz internet i płatne platformy VOD.

Nie wiem, jak państwo, ale ja nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio oglądałem film w telewizji. Owszem, czasem zerknę na wiadomości, jakiś program kulturalny albo sport, ale serial? Nawet jeśli jest na bieżąco nadawany na którymś z kanałów, to komu się chce dostosowywać do godziny emisji? I tak wszystko jest dostępne w sieci.

Oczywiście, rozmowy o „The Morning Show" nie są dla wszystkich, tylko dla wtajemniczonych. Dostęp do filmowych i serialowych nowości to dziś symbol statusu. Ci, którzy produkcje Apple'a HBO czy Netflixa oglądają, tworzą rodzaj elity. Bo przecież nie wszyscy wiedzą, że to należy oglądać, nawet jeśli prawie wszystkich na to stać.

To jest właśnie ten krąg wtajemniczenia, jaki kiedyś tworzyły wspólne lektury, teksty felietonisty X i filmy reżysera Y. Trudno o bardziej jaskrawy przykład tego, że dawne inteligenckie kody rodem z PRL przestały działać. Warto przeprowadzić taki test: zapytać znajomych z umownej klasy średniej najpierw o nowe seriale, a później o najgłośniejsze książki Olgi Tokarczuk. Okaże się, że wielu z nich „Wiedźmina" oglądało, ale jeśli chodzi o noblistkę, to są z niej niezwykle dumni, tylko książek nie dali rady przeczytać.

Czy miałoby z tego wynikać, że kiedyś było lepiej? Ależ skąd! Po prostu na naszych oczach dokonują się szybkie zmiany cywilizacyjne, a to jedna z nich. Oczywiście nie brakuje takich, co udają, że w naszej kulturze wciąż obowiązują dawne formy. To oni oburzają się, że disco polo weszło na medialne salony. Weszło i już nie wyjdzie, a obrażanie się na fakty nie przystoi ludziom inteligentnym.

Autor jest publicystą Programu Trzeciego Polskiego Radia

Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami